środa, 29 sierpnia 2012

Pasta z pieczonej cukinii, czosnku i kaszy jaglanej

Uwielbiam gotować dla znajomych...niedawno, podczas urodzin jednego z przyjaciół postanowiłam ofiarować mu chleb...a dziś dostał drugą część prezentu, pastę do makaronu, chleba...
Uwielbiam to, ponieważ zwykle jesteśmy przyzwyczajeni do standardowych rzeczy, jak zapraszasz na herbatę, podajesz czarną z cytryną lub bez...jak coś słodkiego to ciastka ze sklepu, jak na obiad, to zwykle w niedzielę, na standardowy śląski w moim przypadku obiad...
Ja zawsze wychodziłam poza ramy, jak herabata, to kombinowana na bazie ziół, jak mam jeszcze świeże w doniczkach na balkonie, nie boję się ich użyć...do słodzenia albo miód, albo sok z białego bzu...albo zamówiony cukier z kwiatów kokosa...(sama ciekawa jestem jego smaku)...
Jak coś słodkiego to zwykle owoce suszone, albo razowe ciasto cukiniowe...a jak obiad, to nawet, jak robiony na szybko ma w sobie wszystko to, co powinien, ziarna, kasze i warzywa...taka już jestem.
A sezon na cukinię nadal trwa...no i jesień zbliża się dużymi krokami, zatem zaczynam prażyć, a dziś piekłam w piekarniku cukinię z czosnkiem, czerwoną cebulką i papryczką chilli jeszcze z poprzedniego wyjazdu do Indi...wszystko pyszne, zdrowe i doskonale nadające się do makaronu...albo na chleb, albo na podanie z pomidorami :)

Baza wyjściowa:
Kaszę jaglaną opłukałam, uprażyłam na suchej patelni i ugotowałam we wrzątku, potraktowałam blenderem na gładką masę.
Cukinię pokroiłam w paski włożyłam do blaszki, polałam oliwą, poukładałam na niej cebulkę, czosnek i papryczkę chilli. Piekłam w  180 stopniach około 40 minut.
W dalszej kolejności...

Z - ugotowana kasza jaglana zmiksowana
M - zawartość blaszki z piekarnika

Wszystko zmiksować na gładką masę...dodać:
M - czarną gorczycę
W - sól morska
D - natka pietruszki
O - uprażone ziarno lnu












sobota, 25 sierpnia 2012

Chleb z mąki gryczanej

Mąka gryczana stała się moim objawieniem...przypadkiem na półce sklepowej oczy moje szukające mąki kukurydzianej przypadkiem zatrzymały się na brązowym opakowaniu...myślę sobie, wezmę, skoro i tak kukurydzianej nie ma...
No i wczoraj podarłam znów po kolejne kilogramy...jestem nią bowiem oczarowana, jej smakiem, jak również posiadanym sporą ilością białka...

A chleb robiło się pysznie...i prosto.
Mąka jest bardzo lekka i nie zawiera otrąb dzięki czemu nie trzeba jej przesiewać przez sitko :)

D - zakwas pszenny
O - mąka gryczana, kurkuma
Z - oliwa, siemię lniane, słonecznik
M - czarnuszka
W- sól morska, woda, sproszkowana spirulina
D - mąka orkiszowa
O - dorzuciłam jeszcze mąkę z amarantusa

Białka w chlebie nigdy dość...
A najlepiej smakuje maczany w oleju lnianym...zamiast łykać witaminy, można po prostu dobrze zjeść :)



Pietruszkowe pesto

Jak już zaczynam w kuchni szaleć, to staram się robić wszystko, zgodnie z zasadami "Zosi-samosi"...
przyszedł czas na pesto.
Dostałam ogromny pęczek natki pietruszki...a, jako iż ma ona mnóstwo witamin w sobie, postanowiłam ją jakoś przerobić bez zbędnego gotowania, żeby zachowała cudowny kolor i smak w surowej postaci.
Migdały namoczyłam, obrałam ze skórki...i połączyłam to wszystko z oliwą z orzecha włoskiego...

D - natka pietruszki
O - kurkuma
Z - migdały
Z - oliwa z orzecha włoskiego
M - masala, oregano
W - sól morska
D - kilka kropel soku z cytryny

Wygląda przepysznie, smakuje przepysznie...a zwłaszcza na chlebie z mąki gryczanej...


Kotlety z kaszy jaglanej i własne pietruszkowe pesto

Kaszę jaglaną nadal oswajam...
ja osobiście uwielbiam jej smak i za każdym razem, kiedy słyszę od swoich rozmówców, że albo ich dzieci, albo mężowie nie potrafią znieść jej smaku...dziwię się dlaczego ?
Odpowiedzi na to pewnie nie uzyskam, i choć nie ja dla nich gotuję, postanowiłam popróbować "przemycić" kaszę do jadłospisu...żeby nabrała innego smaku, w innym charakterze była przyrządzona.
Kotlety wyszły przepyszne...nawet mięsożerna koleżanka z pracy się nimi zachwyciła...zatem...

Siemię lniane podprażyć warto na suchej patelni...zalane wrzątkiem i zmiksowane blenderem wydobywa z zakamarków swojej powłoczki niebagatelny zapach...
Kaszę warto uprażyć na suchej patelni również. Ma ona w sobie mnóstwo "brudu"... jak każde ze zbóż dobrze jest najpierw opłukać, na sitku odsączyć i uprażyć...

A przygotowanie wygląda tak:
O - uprażone siemię lniane miksujemy
O - dodać do miksowania kaszę uprażoną i ugotowaną we wrzątku
Z - podsmażona cebulka na oliwie
M - masala
M - tymianek, czarnuszka
W - sól
D - natka pietruszki
O - kurkuma
Z - mąka kukurydziana
Z - odrobina oliwy

Wszystko wymieszać, na patelni rozgrzać oliwę w niewielkiej ilości...ręce obmywać zimną wodą, formować nimi kulki i na patelnię.
Można je pewnie też ugotować w postaci pulpetów...
Po raz pierwszy wypróbowałam maczać dłonie w zimnej wodzie...formowanie kulek to przyjemność :)






środa, 15 sierpnia 2012

Pyszne śniadanie i pyszny obiad...

-"Ania, nie mam kawy w domu, jak będziecie jechać, kup proszę"...
-" Zmielę swoją, nic się nie martw"...
Zastanowiłam się chwilę, po czym zadzwoniłam...
-"Madzik, a masz coś na obiad, czy mam zabrać?"...
- (śmiech) weź...

całe szczęście zrobiłam we wtorek zupę w przerwie między pacjentką a pracą...

Wykorzystałam cudownie pachnącą rukolę od Viniego...żadna nawet najświeższa marketowa rukola nie oddaje takiego smaku, jak ta, która ma może i dziurki od ślimaka, ale dla mnie to tylko znak, że robak zna się na pysznościach...

Podkład do zupy to zwykły wywar z warzyw:
O -wrzątek
Z - pietruszka, seler, marchew i dwa ziemniaki z przeznaczeniem na zblendowanie i kilka młodych, z wyczyszczoną skórką z przeznaczeniem na wyjęcie ich po ugotowaniu i pokrojeniu w kostkę

Zatem tak właśnie zrobiłam, po ugotowaniu wyjęłam ziemniaki w skórkach, resztę potraktowałam blenderem.

Ziemniaki wyjęte włożyłam na patelnię, w której znajdował się:
Z - rozgrzany olej z orzecha włoskiego
Z - ugotowane ziemniaczki pokrojone w kostkę, orzechy włoskie
M - garam masala
W moim przypadku zdecydowanie ta przywieziona z Indii, żadna kupiona w Polsce nie ma takiego smaku, więc zachęcam do ściągania już powszechnie z internetu przypraw indyjskich...
M - czarnuszka, oregano
W -sos sojowy
D - potargana w rękach rukola
O - kurkuma

Wywar z warzyw podgotować, wrzucić zawartość patelni i wszystko potraktować z góry śmietaną słonecznikową z gorczycą...http://jogoholiczka.blogspot.com/2012/05/zupa-krem-z-cukinii-z-gozdzikami-i.html

Zawiozłyśmy obiad do Magdy, Magda dorzuciła na wierzch jeszcze prażone ziarenka słonecznika i dyni...proste danie, zwykłe kartofle i warzywa, ale radość podniebienia nie do opisania...





Ze śniadaniem czekałam na Anetę, bo już jechała do mnie...w tak zwanym "międzyczasie" dla mnie zrobiłam chleb...

Pomieszałam:
W - wodę
D - mąkę orkiszową
D - zakwas pszenny
O  - mąkę z amarantusa
O - kurkumę
Z - słonecznik, pestki dyni, oliwę
M - czarnuszkę
W - sól morska

Upiekłam metodą podpatrzoną u czarownicy Izy...mieszam wszystkie składniki, zostawiam w misce na kilka godzin do wyrośnięcia, następnie nakładam do blaszek i piekę w 200 stopniach około 65 minut. Podczas nakładania staram się, aby jak najwięcej powietrza weszło do ciasta, ładnie rośnie i cudownie u góry się rozchodzi na boczki :)







A na śniadanie była zwykła owsianka z gruszką, morelką i słodem daktylowym...

Syrop daktylowy podpatrzony przeze mnie podczas podróży do Krakowa do Reni...uwielbiam podróże i przepraszam moje serdeczne koleżanki za grzebanie im po kuchniach, ale jak same widzicie, później to procentuje :)




A u Magdy...zaserwowałyśmy sobie cudowne naturalne maseczki...

Zostały nam fusy z gotowanej kawy, Madzia utarła w moździeżu słonecznik, dodała oliwy i peeleing, jak marzenie. Następnie posmarowałyśmy twarze miodem...a na koniec oleje arganowy. Polecam z całego serca :)



poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Vegańskie cukiniowe ciasto z karobem i owocami goji

Tak już mam, że veganizm mi służy.
Widzę, jak funkcjonuje moje ciało, kiedy nie zatykam jego wolnej przestrzeni nabiałem, choć czasem robię sobie wolne.
W miniony weekend Magda powiedziała, że nie czuje presji żywieniowej z mojej strony. Tak już chyba mam, że nie lubię narzucać komuś co ma zjeść, jak chce skosztować, powiedzieć, że dobre...to jestem za, ale wmuszanie komuś vegańskich potraw zdecydowanie nie jest w moim stylu.
Uwielbiam natomiast zaskakiwać odbiorców mojej kuchni podając ciasto, a kiedy pytają, z czego zrobione, odpowiadam, że z cukinii :)
Tak, sezon cukiniowy w pełni...i żeby jakoś rozkoszować się dalej tym fantastycznym warzywem, postanowiłam upiec z niego ciasto...
Piekło się cudownie, dzieląc jedną półeczkę w piekarniku z pasztetem cukiniowym...jakoś przeżyły blaszki ten czas, a dom wieczorem pachniał przepysznie...
Co tu dużo mówić, karmienie zmysłu smaku jest moim ulubionym zajęciem w życiu...no, może zaraz po dzieleniu się miłością do ashtanga yogi...

Składniki uporządkowane wg pięciu przemian:

Z - cukinia starta na tarce o drobnych oczkach
Tu zatrzymam się na chwilę i powiem, że cukinia chwilę postała starta w misce, odcisnęłam z niej sok bez dodawania soli. Z cukinii też nie wydrążyłam pestek, bo uważam, że w nich zawarta jest kwintesencja witaminowa, nie kłócą się z ciastem, więc po co je ruszać...?
Z - owoce żurawiny i goji, słonecznik
M - cynamon
W - soda oczyszczona
D - mąka orkiszowa przesiana przez sitko
O - szczypta kurkumy, karob
Tu też na chwilę się zatrzymam. Karobu wcześniej dodawałam więcej, teraz wolę zdecydowanie, kiedy jest go mniej, ciasto nie wydaje się być ciężkie, a smak czekoladowy zostaje.
Z - oliwa, mąka kukurydziana
Z - cukier muscovado i syrop z buraków
Nie ma znaczenia jaka jest oliwa...najważniejsze, żeby była :)
Z - mleko ryżowe
M - płatki owsiane
dodać je wtedy, kiedy ciasto jest jeszcze zbyt wodniste, doskonale wiążą sok z cukinii, jaki się jeszcze wydobył.

Ciasto powinno być takie pomiędzy wodnistym, a zbitym. Specjalnie nie podaję proporcji, bo najważniejsze jest patrzenie na to, co się robi.

Piekłam w 200 stopniach około 60 minut.
Smacznego...





niedziela, 12 sierpnia 2012

Pasztet na specjalna okazję

- "Wiesz co Anuś, nie wyrobię się, facet pod podłogi zapił i będzie dopiero koło 12-stej"...przeczytałam sms.
Bez zbędnych frustracji podjęłam dialog z twórcą sms...z przekonaniem, że chcę, aby była tam ze mną. 
Udało się.
Pomyślałam sobie, że skoro mam czas wolny, spożytkuję go praktyką ashtangi i upieczeniem pasztetu.
Sezon u mnie na cukinie trwa...wciąż łączę smaki, próbuję połączeń, które będą mi służyć na dłużej, bo okazało się, że jestem ogromną miłośniczą zapiekanych warzywno-kaszowych pasztetów.
Tym razem nie miałam siemienia lnianego...ale jak się okazuje w praktyce, nie potrzeba go wcale do dobrego sklejenia pasztetu w całość...wystarczy kasza jaglana i dobra wola :)
W poszukiwaniu owego siemienia natknęłam się na suszone grzyby mojej mamy...postanowiłam je wykorzystać.
Pasztet był przepyszny, a najpyszniejszy był czas z Magdą i z Vinim...w magicznym miejscu. Zaczarowane wczoraj wracałyśmy...z przekonaniem, że będziemy tam wracać.

Bo, jak nie zapadać w zachwyt, kiedy ma się dookoła siebie człowieka tak nietuzinkowego, dwa haskie, dwa koty, ogród i niebywałą w smaku rukolę, lekko ponadgryzaną przez ślimaki...jak nie pozostać w zachwycie i tęsknocie...kiedy na deser otrzymuje się nowoorleańskiego bluesa i ciasto z białej mąki z jeżynami...

Składniki na pasztet:
Z - cukinia
M - cebula
Dwa powyższe składniki starłam na tarce o mniejszych oczkach
W - sól
Posypałam, wycisnęłam sok
D - natka pietruszki
O - prażone włoskie orzechy, kurkuma
Z - mąka kukurydziana, ugotowana kasza jaglana i oliwa - ja dałam olej krokoszowy
Z - grzyby suszone namoczone , odciśnięte, pięknie pachnące
M - masala przywieziona z Indii  :)
M - odrobina płatków owsianych, oregano
W - jak brakuje to soli podsypać

Wszystko razem pięknie wymieszać...posypałam wierzch ziarenkami amarantusa i czarnej gorczycy...
Zachwyt nad warzywnymi pasztetami wciąż trwa...








czwartek, 9 sierpnia 2012

Cleb z mlekiem orkiszowym

Brak mi czasu ostatnio...
zabieganie związane z otwarciem swojego miejsca na ziemi daje się we znaki i mnie samej i kuchni, która opustoszała...
Na szczęście jest lato i sezon warzywno-owocowy w pełni, więc wyrzuty sumienia związane z brakiem ciepłego śniadania nie są uciążliwe...
Ale dziś na śniadanie jest inaczej...wstałam przed 5 rano, aby ponakładać chlebek do foremek metodą podpatrzoną podczas wakacyjnych podróży do miejsc i osób bliskich memu sercu...
podpatrzyłam u czarownicy Izy, że chleb można na noc zostawić wymieszany z zakwasem w misce, a rano ponakładać do foremek, pięknie rośnie...tworzy się przy tym cudownie chrupiąca skórka...zatem Izuś, dziękuję Tobie ja i moi uczniowie, którym piekę.
To też jest swojego rodzaju motywacja dla mnie...
Dziś, a raczej wczoraj do wymieszania chlebka użyłam oleju krokoszowego i mleka owsianego...a rano kiedy przeciągałam się w łóżku tak pięknie pachniało pieczonym chlebem...
Do chlebka zużyłam:
W - woda
D - zakwas z mąki pszennej razowej
D - mąkę orkiszową
O -mąkę gryczaną z kurkumą
Z - mleko owsiane, słonecznik, siemię lniane, olej krokoszowy
M - płatki owsiane i czarnuszka
W - sól morska
Na koniec, jeśli ciasto jest zbyt gęste dolewamy zimnej wody, a jeśli za rzadkie dosypujemy mąkę orkiszową albo pszenną...

Tym sposobem tworzy się pięknie pachnący chlebek orkiszowo-gryczany z mlekiem orkiszowym...


Spojrzałam na zdjęcie pierwsze, oczywiście w chlebku nie mogło czarnuszki zabraknąć...:)
A domowa piekarnia w całej okazałości wygląda tak...





sobota, 4 sierpnia 2012

Pasztet z cukinii z prażonym ryżem basmati

Darowana cukinia zerkała na mnie za każdym razem, kiedy otwierałam lodówkę...postanowiłam zatem dać jej jeszcze jedną szansę na pasztet. Tym razem, znając moje zamiłowanie do kombinacji wszelakich, połączyłam ją z prażonym pełnoziarnistym ryżem basmati i soczewicą.
Ryż basmati pokochałam podczas podróży do Nepalu...tam nawet nie wybrzydzałam, że jem biały...próbowałam rozkoszować podniebienie jego lekko orzechowym smakiem, który podkreślany był przez słodkości do niego podawane równie mocno, jak przez sambar, czyli gulasz warzywny z cukinią w roli głównej.
Soczewicę zieloną namoczyłam, po czym ugotowałam.
Ryż standardowo najpierw był moczony przez chwil kilka, później solidnie opłukany i uprażony na suchej patelni.
Jajko zastąpiłam przez pomieszanie uparzonego siemienia lnianego, zblendowanego w dalszej kolejności, a następnie dodałam do tego oliwę w większej ilości i mąkę kukurydzianą.
Mąki dosypać taką ilość, aby wszystko ładnie się ze sobą połączyło w jedną całość.

Ale po kolei:
Z - cukinię zetrzeć na tarce
M - czarnuszki szczypta
W - sól
Pomieszać wszystko, odcisnąć wodę
D - natka pietruszki
O - kurkuma
O - ugotowane uprażone ziarenka ryżu basmati
Z - zawartość pojemniczka z simieniem, oliwą i mąką kukurydzianą
M - czarna gorczyca, masala
M - starta na tarce cebula
W - soczewica

Na wierzch posypałam siemieniem lnianym i gałązkami oregano z własnego balkonu, do którego na szczęście kot nie ma dostępu, bo jarmuż mi zeżarła, a ja nawet nie skosztowałam ani listka...:)

Do tego robi się właśnie chlebek orkiszowo-gryczany...

I tym sposobem zostałam miłośniczką pasztetów wegańskich:)