wtorek, 30 lipca 2013

CUDowne warsztaty i jego skutki...

Wierzę, że w życiu nie ma przypadkowych spotkań.
Po pierwszej podróży do Indii w życiu rozpoczęłam cykl porządków personalnych, a one zaskutkowały cudowną, twórczą ciszą w moim życiu.
Cisza nie uwierała, nie gniotła, nie obcierała się o myśli w mojej głowie...pozwoliła otworzyć oczy na tych, których dostałam w podarku.
Poznałam trzy CUDowce fotografki...kobiety piękne, z pasjami, ktorych dawniej się "bałam"...bo One mają takie pasje...a ja poza jogą i gotowaniem co potrafię ?...
Ich twórczości możecie posmakować na stronach internetowych:

Aga Cudak - zerknijcie tu
Marta Piskorek - tego nie pomińcie
Ela Barteczko - tego również

Organizowałam wtedy warsztaty w chacie na Zagroniu...spaliśmy na sianie, ja dla nich gotowałam, spędzałam czas na tarasie na macie do jogi...a te znajomości bardzo głęboko przeniknęły w nas wszystkie.
Ela niedawno ofiarowała mi czas na jogowej sesji zdjęciowej :) Marta natomiast dała szansę na CUDowne warsztaty dla odważnych kobiet...bez wahania wzięłam wolne i pojechałam gotować dla dziewczyn.
Był stres, było mnóstwo wątpliwości, czy aby wegańska kuchnia może innych zaskoczyć swoimi smakami i czy ja podołam...bo do tej pory gotowałam dla moich uczniów w ramach "dodatku" do jogowych warsztatów w Kominkowym Spichlerzu, w ośrodku który pokochałam całym sercem...jak również ich właścicieli.
Warsztaty u Marty okazały się magicznym czasem...i początkiem czegoś zupełnie nowego dla mnie w życiu.
Dostałam od uczestniczek mnóstwo ciepła...mnóstwo dobrych słów i "achów" między innymi nad budyniem jaglanym...pasty do chleba też smakowały, a sos "serowy" z płatków drożdżowych zachwycił w połączeniu z gołąbkami.

Zbliża się kolejny ważny moment...Marta przeszła etap zgłoszeń do programu Bitwa o dom...już jutro ekipa TVN i jeden z jurorów przyjeżdżają do Marty, ja jadę tam dziś gotować dla nich lunch, kolację i deser do kawy...
Boję się...menu już ostaliłam.
Marta chce zrobić w mieszkaniu Przystań dla kobiet...nie chce mieszkania dla siebie, chce stworzyć tam miejsce, gdzie kobiety będą mogły na chwilę się zatrzymać, spędzić czas w gronie innych kobiet, otworzyć się, odkryć swoje pasje, zasmakować pyszności wegańskich mojej roboty...
Tak sobie myślę, że jak poproszę Was o wsparcie...to pomożecie nam we wspólnym projekcie...może właśnie kiedyś tam się spotkamy? Może będzie okazja do zorganizowania czegoś wspólnie? Może pojawimy się w jakimś elemencie naszego życia w jednym miejscu...

A póki co pokażę zdjęcia tych pyszności, które robiłam na minionych warsztatach...dziękując Adze i Marcie za piękne zdjęcia :)

Takie CUDa robi Marta...każda z nas na koniec dostała plakietkę HAPPY ME...moja zawisła w samochodzie na szczęscie :)
CUDowny uścisk z tą, dzięki której wszystko się zaczęło...

Cała magiczna ekipa warsztatowa...dziewczyny jesteście mi magicznie bliskie...

Pasta na kanapki...żeby nie było, że jadam tylko trawę...ziemniaczki i pieczarki z cebulką...

Śniadanie, dzieki któremu Terenia się we mnie zakochała....kasza jaglana...rabarbar, banany i słód daktylowy...

A oto i ja :)

Jak widać medytacja w pełni :)

Budyń czekoladowo-jaglany :) orzechy i karmel...w kilku odsłonach



 A na koniec został mus daktylowy z owocami goji...

 Mocno wierzę w to, że jak się czegoś pragnie...to cały wszechświat nam pomaga...ja chcę gotować, chcę pokazywać, jak można zdrowo i smacznie...

Gotuję od zawsze...od jakiegoś czasu nauczyłam się kilku technik, dzięki którym widzę człowieka holistycznie...jego emocje, zablokowania energetyczne w ciele...daję swoim pacjentom i uczniom na jodze wskazówki...żeby śmy wszyscy wiedzieli, że nie magiczna pigułka przeciwbólowa jest nam potrzebna...ale właśnie radość, pyszne jedzenie...ruch i ewentualnie masaż...
Jestem przed nowymi drziami w moim zyciu...otwieram gabinet Mandala Zdrowia...gdzie przeniosę swoją wiedzę ponad ściany mojego mieszkania...gdzie będę mogła dawać wskazówki szerszemu gronu pacjentów...

  1. Dietetyczne wg Medycyny Chińskiej
  2. Hirudoterapeutyczne - czyli leczenie pijawką lekarską
  3. Refleksologiczne - bo na stopach i twarzy mamy wypisany stan naszego zdrowia
  4. Z zakresu siołolecznictwa i wspomagająco z homeopatii
  5. albo po prostu spokój emocjonalny...bo Recall Healing też nie jest mi obcy
  6. A, jakby komuś było mało, to jeszcze GUA SHA - element Medycyny Chińskiej, dla mnie moje niedawne odkrycie...i z ogromnym powodzeniem przywracające zdrowie i sprawność pacjentom :)
I jeszcze jedno marzenie się spełniło ostatnio...dostałam posadę w zespole redakcyjjnym magazynu kobiecymokiem.pl, gdzie udzielam porad żywieniowych i zdrowotnych...

Bo życie kreujemy Sami!






poniedziałek, 29 lipca 2013

Lody kokosowo-czekoladowe z surowego kakao i gorzkiej czekolady

Przed urlopem zakupiliśmy pojemniczki na lody...a po urlopie postanowiliśmy zapełnić je zawartością mocno czekoladową...
Udało mi się kupić w drogeriach rossman gorzką czekoladę w całkiem ładnej i rozsądnej cenie...staję się chyba miłośniczką produktów spożywczych w tej sieciówce. Prawie wszystko nie zawiera śmieciowych dodatków, a do tego jeszcze jest w fajnych granicach cenowych...wczoraj oczarowało mnie mleko kokosowe bez dodatków za 6 zł...nie wspominając o mleku ryżowo-waniliowym...szkoda tylko, że u mnie w mieście tych spożywczych rarytasów nie ma...

Mleko kokosowe można użyć do zrobienia lodów, wegańskich, czekoladowych...
Potrzebujemy na szybkie lody (ja zrobiłam już zapas mleka kokosowego w lodówce na kolejne eksperymenty...i tu moja drobra rada, nie kupujcie mleka z konserwantami...albo kupcie dwa dla porównania i zdecydujcie sami te, które pachnie naturalnością...





  1. Puszkę mleka kokosowego schłodzić przez 24 godz w lodówce, po wyjęciu odlać część stałą, zmiksować ją z 2 łyżkami ksylitolu - Z
  2. Dodać wiórków koksowych 3 łyżki - Z
  3. Kakao surowe - 4 łyżki, w zależności, jak mocno kakaowe chcemy - O
  4. Gorzka czekolada, dwie duże kostki pokrojone na drobno nożem - O
  5. Dojrzały banan zmiksowany na gładką masę - Z
  6. Łyżka oleju kokosowego - Z
  7. Szczypta cynamonu - M
  8. Szczypta soli - W
  9. Kilka kropli soku z cytryny - D

Smakować do woli...niebawem owocowe w natarciu :)

wtorek, 16 lipca 2013

Kotlety nie moje :)

Czyli połączenie w doskonałych proporcjach białej, namoczonej tylko soczewicy i kaszy jaglanej...Jarek zdradza szczegóły tych jakże pysznych kotletów.

Po bardzo pracowitych dwóch dniach na warsztatach w HAPPYlandii wróciłam do domu i usłyaszałam obetnicę, że w weekend dla nas stery w kuchni przejmuje Jarek. Nie powiem...cieszyłam się, bo znów ja czegoś będę mogła się poduczyć, znów posłuchać na temat właściwych proporcji, o Jego doświadczeniach w robieniu kotletów w takim zestawieniu.
Ponoć kluczem jest proporcja 1:1 kasza i soczewica...

  1. Soczewicę namocz...zmiksuj, dodaj kaszę, ale już bez miksowania - Z
  2. Na patelni na odrobinie oliwy podsmaż cebulki odrobinę i pieczarek, oprusz pieprzem, dodaj szczyptę garam masali - M
  3. Połącz z kaszą i soczewicą, dopraw solą - W
  4. Dodaj pokrojoną natke pietruszki - D
  5. Oprusz kurkumą - O



Smacznego...wyszły naprawdę genialne. Smazone na patelni doskonale nabrały konsystencji kotleta, ktory nie jest delikatny...pomyśleliśmy sobie, że doskonale pasowałyby do burgerów.
A ten temat myślę, że stoi przed nami otworem. Kiedy wrócicimy z wakacji zabiorę się za próbę upieczenia bułek, pełnoziarnistych...ech, do tego czasu zostaje mi tylko rozejrzeć się za doskonałymi przepisami na bułki na zakwasie :)...a może macie dośwadczenia w temacie...piszcie śmiało 
ania.kedzierska@gmail.com

Kabaczek, kasza jaglana z wiórkami kokosowymi :)

Szybki obiad...w niespełna 15 minut :)
Kaszę opłukać, ugotować w proporcji 1:2 z wrzątkiem. Nastawić czaso-odmierzacz na 10 minut :)
W międzyczasie pokroić kabaczka, wrzucić go do miski, posolić i opruszyć pieprzem, zostawić na kilka minut, żeby soku puścił.
Na patelni rozgrzać oliwy odrobinę, wrzucić kabaczka, dosypać pora, poddusić.
Do kaszy wrzucić kalafiora i marchewke, wiórki kokosowe, garam masalę, sos sojowy i soli szczyptę, kilka kropli soku z cytryny i kurkumę :)


Zostawić 5 minut w stanie gotowania...odstawić kaszę na jakiś czas pod koc :)
Wszystko razem ułożone wg pięciu przemian oczywiście...a kabaczek...
kupiłam go przypadkiem, do tej pory raczej nie miałam okazji z niego korzystać, nie wpadał mi w ręce...a szkoda. Odkwasza organizm, reguluje przemiane materii i nie kumuluje w sobie metali ciężkich, a do tego ma cudownie miękką strukturę i bardzo łagodny smak.
Teraz kabaczku drżyj...zrobię z Ciebie wszystko, co tylko moja głowa wymyśli :)
I bezkonkurencyjna rukola...








poniedziałek, 15 lipca 2013

Genialnie kremowy budyń migdałowo-jaglany z czarnymi porzeczkami

Odkryłam wczoraj, że w kaszy jaglanej niezbędna jest proporcja...kaszy i wrzątku,w  którym się ją gotuje...dodałam dwie pół miarki wrzątku w stosunku do kaszy i myślę, że to był dobry wybór...
o zaletach kaszy jaglanej mogłabym pisac bez końca, moi pacjenci śmieją się, że ja mam kaszę jaglaną postawioną na półce z "lakemi" pierwszego kontaktu...i coś w tym chyba jest...
i nie rozuzmiem ludzi, którym jej smak nie pasuje, którzy próbują wyszukać w niej mankamenty, spychając na dalszy plan szereg jej zalet...poza cudowną złota barwą...krzem, tak mało popularny w dzisiejszej diecie, a przeciez jemu dedykowane jest antynowotworowe działanie...spróbujcie się z nią zaprzyjaźnić...














Ten deser zrobiłam zupełnie "ot tak"...w lodówce znajdowała się reszta czarnych porzeczek, na tacy z owocami uśmiechał się banan dojrzały...a brzuch potrzebował chyba solidnej puszystej konsystencji...

  1. Kasza ugotowana w takiej proporcji wody dała się cudownie pięknie zblendować, bez grudek wreszcie !! - Z
  2. Mleko migdałowe...szklanka - Z
  3. 3 łyżki ksylitolu - Z
  4. Banan dojrzały - Z
  5. Szczypta cynamonu - M
  6. Szczypta soli - W
  7. Garść solidna czarnych porzeczek - D
  8. Szczypta kurkumy - O
  9. Ewentualnie dosłodzić...albo wrzucić do gudyniu goji - Z




I tak sobie pomyślałam...kg kaszy kosztuje koło 6 zł, ja użyłam na cały garnek tylko szklanki kaszy...
Zamroziłam część...śmietankowa konsystencja podpowiedziała intuicji, że to dobry sposób na "mleczne" lody...

Chlebki...z białą soczewicą i kaszą jaglaną

Chlebków kolejna odsłona...
biała soczewica, w której zakochałam się bez końca w Indiach...u mnie w mieście pani w zdrowej żywności wypierała się, że takowej nie ma...a ja poprosiłam kogo trzeba...i mamy ją w domu :)


Powrót do rzeczywistości po tych dwóch dniach w HAPPYlandii był "trudny"...ale w domu czekała na mnie namoczona biała soczewica i nowe pomysły...pełna werwy posłuchałam rad...pomysł zatem nie mój, ale moje wykonanie i dodatki...i jak się okazuje, w kuchni współgramy świetnie ze sobą, jak i w życiu...Jarek coraz częściej "wtyka" swoje 5 groszy w moje pomysły...również w fotogarfie, więc blog zaczyna powoli być nasz...
Zatem...

  1. Soczewicę białą namoczył Jarek w zimnej wodzie na noc. Odlał wodę, solidnie wypłukał i zostawił :) Ja ją nieugotowaną zblendowałam i wyszło około 700 g...ale może być z powodzeniem mniej :) - Z
  2. Ja kubek kaszy jaglanej przepłukałam i ugotowałam w półtorej kubka wrzątku przez 15 minut - Z, zmiksowałam wraz z soczewicą
  3. Dodałam startą na tarce jedną marchewkę - Z
  4. 2 łyżki maku - Z
  5. 3 łyżli pestek dyni - Z
  6. 3 łyżki oleju ryżowego - Z
  7. Szczytpa pieprzu, czarnuszki odrobina - M
  8. Zblendowałam czerwoną surową cebulę - M
  9. Sól - W w ilości, ktora Wam odpowiada
  10. Kilka kropli soku z cytryny - D
  11. Szczypta kurkumy - O

Zamieszać wszystko razem, wyłożyć na blaszkę z papierem i iec około 60 minut w temp. 180 stopni...

Nie przejmujcie się gorzkim smakiem chlebków przed pieczeniem, daje taki posmak biała nieugotowana soczewica...po upieczeniu niebo w gębie...:)
Po powrocie z warsztatów, których opis, przepisy i zdjęcia niebawem...stwierdziłam, że gotowanie kreatywne, wegańskie, zdrowe wymaga piekarnika...że wiele "pyszności" można w nim zrobić...zatem Marti...proszę, na kolejne warsztaty zainwestuj...a ja Ci dopiero pokażę, jak można pysznie wegańsko żyć...no i tort dla Sary zrobić :*

A masę podobną, tylko wzbogaconą Jarek przyrządził na kotlety...

Ech, ja to mam życie :*




poniedziałek, 8 lipca 2013

Chlebki jaglano-ryżowe z jasminowym zapachem i chutney marchewkowy

Najlepszymi recezentami moich kulinarnych poczynań są członkowie rodziny. 
Najbliższy wczoraj wieczorem krojąc mój wypiek chlebowy z mąki orkiszowej i gryczanej, zestawiajac to ze smakiem chlebków jaglano-ryżowych miał dylemat co zabrać ze sobą do pracy...to coś to musi oznaczać :)






A chlebki...będą kolejne modyfikacje napewno...i właściwie swoisty freestyle w ich tworzeniu...może nie tylko ja zabiorę się za ich tworzenie...może wspólnie coś wymyślimy, bo jak widac w domu nie tylko ja mam świetne pomysły kulinarne, tylko po prostu więcej czasu :)

Kasza jaglana i ryż idą do przepłukania.


  1. Kaszę ugotować do miękkości w ciut większej ilości wody - Z - dwie szklanki suchej
  2. Ryż jaśminowy pełnoziarnisty pomieszałam z czerwonym i ugotowałam - Z - dwie szkalnki suchego
  3. Połączyć to wszystko z siemieniem lnianym jeszcze na ciepło i zmiksowac na fajną gładką masę :) - Z
  4. Ja wczoraj jeszcze podlałam kaszę podczas gotowania ciut mlekiem ryżowym, bo mi zostało  z robienia ciasta :) - Z
  5. 2 łyżki oliwy - Z
  6. dodałam nasion konopii - Z, blendując wszystko wciąż
  7. Marchewka starta na drobnych oczkach - Z
  8. Pieprz odrobina - M
  9. Sól - W
  10. Natka pietruszki - D
  11. Kukruma - O

Dobrze zmiksować, wyłożyć na blaszkę, uklepując rękoma maczanymi w misce z zimną wodą, pokroic jeszcze nie upieczone w dowollnej wielkości kwadraty...z takiej ilości wyszło masy na blaszkę dużą do piekarnika :)







Smacznego...



Podałam z chutneyem...marchewkowym z wiórkami kokosowymi.

  1. Szklanka wiórków kokosowych - Z
  2. Szklanka wiórków z marchewki - Z
  3. Szczypta pieprzu - M
  4. Woda aby przykryła wiórki z marchewką - W
  5. Szczypta soli - W
Ugotować to wszystko około 10 minut...następnie dodać:
  1. Kilka kropli soku z cytryny - D
  2. Szczypta kurkumy - O
  3. Odrobina oleju kokosowego - Z
  4. Czarna gorczyca, garam masala - M





niedziela, 7 lipca 2013

Zupa szczawiowa


Przywołałam smak zupy szczawiowej...ale sekret był tym razem nie w świezym szczawiu, tylko w śmietanie wegańskiej z płatkami drożdżowymi, jak również w oleju z pestek dyni przywiezionym spod Wiednia...z własnej produkcji.
Jakiś czas temu kupiłam do domu nasz polski...i nie rozumiem tych różnic...czy w chwili, gdzie dynie wracają do łask na naszych polskich, wegańskich stołach, nie można zająć się prosukcją oleju z pestek, skoro i tak usuwamy je z dyni przed pokrojeniem jej?
  1. Dwa listry wrzątku - O
  2. 5 ziarenek jałowca, można pominąć - O
  3. Kilka głowek świeżego rozmarynu - O
  4. kilka ładnych, młodych ziemniaczków pokrojonych w kostkę - Z pogotować wszystko ok. 10 minut
  5. Starte na tarce : pół główki selera, korzeń pietruszki i dwie marchewki - Z
  6. Szczytpta pieprzu - M
  7. Szczypta soli - W
  8. Pęczek szczawiu pokrojony w paseczki - D
  9. Szczypta kurkumy - O
Pogotować to wspólnie jeszcze jakieś 10 minut...doprawić śmietaną i olejem z pestek dyni.

A śmietana...
  1. Namoczyć słonecznik w takiej ilości, w jakiej chcecie. Zalać go wrzątkiem, odcedzić, przepłukać, następnie dodać tyle wrzątku, żeby go przykryć i jeszcze tyle, aby wrzątku było raz tyle, co przestrzeni ponad słonecznikiem, zmiksować na gładko - Z 
  2. Szczypta pieprzu - M
  3. Sól - W
  4. Kilka kropli soku z cytryny - D
  5. Płatki drożdżowe, w ilości uzależnionej od tego, jak serowy chcecie uzyskać smak...- Opychotka !










czwartek, 4 lipca 2013

Topiony ser wegański

Moje eksperymenty z nerkowcami i agarem niekoniecznie uważam za udane. Agar jest dla mnie tematem bardzo trudnym i nie wiem, czy uda mi się go kiedykolwiek "przeskoczyć"... ale tęsknota za smakiem "sera" wciąż jest silna.
Udaje mi się ją jakoś powstrzymywać dzięki płatkom drożdżowym...w tym wypadku jdnak zapach unoszącego się po domu pieczonego chleba przywołał myśl o serku topionym...
Weganizm, jak sięgnę pamięcią - był przez jakiś czas dla mnie zupełnie niezrozumiały...a dziś podpisuję się obiema rękoma pod stwierdzeniem, że "weganizm to lifestyle"...dokładnie, jak wspinaczka, czy ashtanga yoga.
Tłumaczę właśnie dla portalu weganworkout.pl wywiad z trenerką, weganką, Rea FREY...kobieta zachwyca się swoją skórą, enerią życiową, radością w otaczającym ją świecie...właśnie po przejściu na weganizm...ja teraz to rozumiem...i hurra, uzyskałam smak "sera" w wersji z kaszy jaglanej i płatków drożdżowych...


  1. Kasza została opłukana, podprażona na suchej patelni, zalana wrzątkiem i ugotowana, tak z lekkim rozgotowaniem - O - dwie porcje, miksować wszystko blenderem tak długo, jak się da
  2. Dodałam 2 łyżki oliwy - Z
  3. Szczyptę cynamonu - M
  4. Trzy łyzki sosu sojowego i szczyptę soli - W
  5. Kilka kropli soku z cytryny - D
  6. Kurkumy szczyptę, musztardy 2 łyzki  - O
  7. Płatki drożdżowe w zalezności, jak bardzo serowy chcemy uzyskać - O


Z kaszą nalezy uważać, bo po zmiksowaniu w małej ilości wody po wystygnięciu robi się bardzo gęsta...więc na koniec można podlać wrzątkiem :)
Pychota...kolejne "wersje" będą napewno smakowe !







Racuchy jaglane, bezglutenowe z sosem botwinkowym

No i mamy w domu kolejnego miłośnika gotowania...
Zauważyłam, że Marta uwielbia "pomoc" w kuchni, zwłaszcza przy fotografiach...mistrzyni pierwszego planu, albo znak dla mnie, że mam pomyśleć o zastosowaniu zieleniny w Jej diecie...obawiałabym się jedynie efektów spożywania zielonego przez kota...po kilku godzinach miałam efekt oczyszczania przewodu pokarmowego na dywanie w przedpokoju...


Ale nie o tym miało być.
Od mojej uczennicy dostałam bukiet botwinkowy...po trochę był przez nas zjadany, aż doczekał się wyjątkowej okazji do sporządzenia czegoś pysznego.
Racuchy ezglutenowe pomyślałam sobie, że będa stanowiły cudową podstawę do sosu botwinkowego.










  1. Odmierzyłam trzy części kaszy jaglanej, opłukałam, podprażyłam na suchej patelni, zalałam 4 częściami wody i ugotowałam przez około 12-15 minut - O, następnie zmiksowałam.
  2. Zrobiłam mleko migdałowo-słonecznikowe. Odcedziłam części migdałów i słonecznika i postanowiłam wykorzystać je do farszu botwinkowego. W gorącym mleku potrzymałam przez 5 minut dwie łyżki siemienia lnianego - około półtorej części dodałam do zmiksowanej kaszy, blendując wciaż - Z
  3. 1 część mąki z tapioki - Z
  4. Dwie łyżki oliwy - Z
  5. Dwie łyżki inuliny - Z
  6. Dwie łyżki mąki z kasztanów jadalnych - Z, można pominąć i dodać więcej łyżek kolejnej mąki :)
  7. Dwie lub 4 łyżki mąki ryżowej - M
  8. Sos sojowy, sól - W
  9. Kilka kropli soku z cytryny - D
  10. Kurkuma - O
Wszystko dokładnie zmiksować, w razie konieczności dosypać mąki z tapioki więcej. Ciasto powinno być gęste, jak śmietana, więc spokojnie dodać więcej tapioki :)
Na tłuszczu w niewielkiej ilości, na bardzo dobrze rozgrzanej paltelni smażyć do zarumienienia się placuszków.
Zauważyłam, że dobrze rozgrzana patelnia jest bazą, podstawą do dobrych placków.









A sos...
  1. Na patelni podszklić cebulkę - Z
  2. Czosnek dwa ząbki - M
  3. Sosu sojowego troszkę, sól - W
  4. Botwinka spora część - D
  5. Kurkumy odrobina - O
  6. Resztka po zrobiebiu mleka - Z
  7. Została łyżka kaszy jaglanej - Z :)

Smacznego...







poniedziałek, 1 lipca 2013

Fasola masłowa i wegański smalec z pieczarkami

Mam w domu "dyrektora technicznego"...który sam tworzy pyszności, pozwalając mi przy tym na fotografie i umieszczanie ich na blogu...ten przepis zatem nie jest mój, przyznaję się...ale sądząc po smaku...mogłabym go z powodzeniem stworzyć...wczoraj odtworzyłam Jego smak i wyszło równie pyszne.


Fasola LIMA, znana pod nazwą masłowa mnie zachwyciła...kota chyba również, Wąchała, patrzyła...ale pewnie dobrze wiedziała, że fasola do zdjęcia była surowa. Fasolę nalezy namoczyć na noc...rano obraliśmy ją ze skórek, wydobywając na światło dzienne te piękne kawałki fasoli. Po ugotowaniu zaniemówiłam...pyszny, mleczny wygląd, niesamowicie gładka konsystencja. Jak większość roślin strączkowych ta fasola bogata jest w błonnik oraz białko. Błonnik rozpuszczalny pomaga regulować poziom cukru we krwi i obniża poziom cholesterolu, a nierozpuszczany zapobiega zaparciom. Jest bogata również w kwas foliowy i magnez.   
Gotuje się ją bardzo krótko, wystarczy z reguły około 15-20 minut. Ja początkowo byłam lekko przerażona tą "papką", jaka z niej wyszła, ale jak przestygła nabrała właściowej konsystencji :)

Do tej wersji wegańskiego smalca potrzebujemy:

  1. Ugotowaną fasolę limę - około 1 paczki
  2. Pieczarki - około 20 dag
  3. Cebulka, czonek
  4. Oliwa i przyprawy

Ale do rzeczy...
  1. Na oliwie zeszklić pokrojoną drobno cebulkę - Z
  2. Dodać pieczarki - D
  3. Dolać odrobinę oliwy - Z
  4. Dwa ząbki czosnku przepuszczonego przez praskę - M, garam masala na tyle, na ile chcecie pikantne
  5. 2 łyżki sosu sojowego, szczypta soli, ugotowana fasola - W
  6. Kilka kropli soku z cytryny - D
  7. Majeranku dwie łyżki - D



Podawać na chlebie...u nas został pochłonięty bardzo szybko...bo jego smak jest naprawdę wyjątkowy...i taks obie myślę, że fasola jeszcze nie raz u nas zagości...