Sama siebie nie poznaję od jakiegoś czasu...sama z siebie kupuję paczkę drożdży i zastanawiam się, co tym razem upiec...z czym połączyć...z użyciem oczywiście pojawiającej się coraz częściej w moich wypiekach mąki orkiszowej.
Skoro natura sama obdarowuje nas takimi dobrociami, jak orkisz...nie potrafiłabym tego nie wykorzystywać.
I tym razem w ruch poszło mleko sojowo-kokosowe, z zupełnego przypadku, ponieważ myślałam,że podczas robienia mleka z kokosu zepsuła mi się maszyna, ale przy sojowym zmieliła wszystko, powstało mleko, a ja jeszcze postanowiłam wykorzystać okarę do zrobienia nadzienia do strucli...
Wszystko powstawało ze smakiem i zapachem gotowanej kawy wg pięciu przemian, jaka została ze śniadania...uwielbiam takie właśnie poranki i możliwość bezkarnego medytowania niemalże w kuchni...kiedy robię wszystko "na oko", kiedy właściwie liczy się tylko moja intuicja. Mam nadzieję, że nie będzie mnie opuszczać do późnych lat...
Drożdże połączyłam z cukrem kokosowym, dolałam ciepłego mleka roślinnego i zostawiłam w okolicy kaloryfera, aby podrosło.
Dynię pokroiłam w kostkę, upiekłam w piekarniku z odrobiną cukru kokosowego, a następnie ubiłam tłuczkiem na pure...połączyłam z okarą, bo została z "produkcji" mleka sojowego i miodem.
Wyszła z tego papka, konsystencji powideł...i powiem, że okara z maszyny do mleka jest o niebo gładsza, niż mielona blenderem...to jest zatem myśl, żeby częściej robić tofu i równie często wykorzystywać ją w kuchni...
A ciasto zrobiłam tak:
Z - zawartość miski z drożdżami
M - szczypta cynamonu i mielonych goździków
W - odrobina soli
D - mąka orkiszowa
O - kurkuma
Z - olej kokosowy, ale spokojnie może być oliwa
Wszystko razem wystarczyło wymieszać, chwilę powyrabiać, choć ja na to nie mam siły, chęci, ani cierpliwości, a jak pokazuje życie i bez tego elementu można się obejść i ciasto ładnie wyrośnie.
Zostawiłam do wyrośnięcia na około godzinę, później rozwałkowałam, posypałam płatkami migdałowymi i nałożyłam zawartość miseczki niebieskiej...
Piekłam godzinę w temp 180 stopni bez termoobiegu...
Wyszło pysznie...:)
A z drożdży zrobiłam maseczkę...kilka kropli soku z cytryny, drożdże, odrobina oliwy i troszkę ciepłej wody...na twarz, poczekać aż zaschnie, spłukać...
Przy większej ilości soku z cytryny może szczypać...:)
Skoro natura sama obdarowuje nas takimi dobrociami, jak orkisz...nie potrafiłabym tego nie wykorzystywać.
I tym razem w ruch poszło mleko sojowo-kokosowe, z zupełnego przypadku, ponieważ myślałam,że podczas robienia mleka z kokosu zepsuła mi się maszyna, ale przy sojowym zmieliła wszystko, powstało mleko, a ja jeszcze postanowiłam wykorzystać okarę do zrobienia nadzienia do strucli...
Wszystko powstawało ze smakiem i zapachem gotowanej kawy wg pięciu przemian, jaka została ze śniadania...uwielbiam takie właśnie poranki i możliwość bezkarnego medytowania niemalże w kuchni...kiedy robię wszystko "na oko", kiedy właściwie liczy się tylko moja intuicja. Mam nadzieję, że nie będzie mnie opuszczać do późnych lat...
Drożdże połączyłam z cukrem kokosowym, dolałam ciepłego mleka roślinnego i zostawiłam w okolicy kaloryfera, aby podrosło.
Wyszła z tego papka, konsystencji powideł...i powiem, że okara z maszyny do mleka jest o niebo gładsza, niż mielona blenderem...to jest zatem myśl, żeby częściej robić tofu i równie często wykorzystywać ją w kuchni...
A ciasto zrobiłam tak:
Z - zawartość miski z drożdżami
M - szczypta cynamonu i mielonych goździków
W - odrobina soli
D - mąka orkiszowa
O - kurkuma
Z - olej kokosowy, ale spokojnie może być oliwa
Wszystko razem wystarczyło wymieszać, chwilę powyrabiać, choć ja na to nie mam siły, chęci, ani cierpliwości, a jak pokazuje życie i bez tego elementu można się obejść i ciasto ładnie wyrośnie.
Zostawiłam do wyrośnięcia na około godzinę, później rozwałkowałam, posypałam płatkami migdałowymi i nałożyłam zawartość miseczki niebieskiej...
Piekłam godzinę w temp 180 stopni bez termoobiegu...
Wyszło pysznie...:)
A z drożdży zrobiłam maseczkę...kilka kropli soku z cytryny, drożdże, odrobina oliwy i troszkę ciepłej wody...na twarz, poczekać aż zaschnie, spłukać...
Przy większej ilości soku z cytryny może szczypać...:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz