czwartek, 8 listopada 2012

Tempeh

Czasem tak jest, że wspomnienia po czyjejś obecności w moim życiu pozostają w postaci  smaków, które utrwaliłam w swojej codziennej kuchni.
Ludzkie losy tak już mają, że są zmienne, przenikają się jeden z drugim właśnie po to, żeby coś odkryć, podziękować i iść dalej samemu, w kieszeni i na patelni mając tempeh...


Tempeh jest produktem pochodzącym z Indonezji, dla vegan i vegetarian jest niezastąpiony, zawiera bowiem wszystkie niezbędne aminokwasy, obniża poziom cholesterolu we krwi, jak również dzięki pleśni, która tworzy się w przestrzeniach ziarenek soi, pełni funkcję naturalnego antybiotyku. To niebywałe, że tak pysznym jedzeniem można się leczyć, do czego zachęcam. 





Tempeh musi być przed podaniem poddany obróbce termincznej...i z tego, co mówi medycyna chińska, tempeh może być bezkarnie zamrażany...nie tracąc przy tym energetyki.
Ja zwykle posilkuję się tempeh w postaci "kostek" które niejednego mięsożercę oczarują smakiem i zmylą, że to jednak nie mięso...a soja!








Zalewa, w której powinno postać tempeh przez kilka godzin może się złożyć z sosu sojowego, oliwy i przypraw, z użyciem czosnku...następnie zawartość tego wylewamy na patelnię i przysmażamy...Podajemy dowolnie, na chlebie, na warzywach...sam jest też przepyszny...tylko nie łączyć z mięsem ;)






3 komentarze: