piątek, 9 sierpnia 2013

Wegański deser panna cota...genialny z kaszy jaglanej

Ta wersja deseru jest mojego autorstwa, ale pomysłodawcą powstałego deseru na okoliczności goszczenia ekipy TVN w haPPYlandii jest On, czyli Jarek.
Unikamy jak ognia agaru, ale obiecuję okiełznać temat drażliwy, jak dotąd od września...bowiem dwa dni w tygodniu będę miała wolniejsze od pracy stałej...zyskam na czasie, jaki uwielbiam w kuchni i przy aparacie...obiecując zasypywać Was nowymi inspiracjami, pomysłami, a ja robiąc przestrzeń na coś nowego chcę ogłosić, że postanowiłam dzielić się swoją pasją do zdrowia, pysznego i wcale nie monotonnego jedzenia. Warsztaty, więcej chlebów dla większej ilości odbiorców, pasty do chleba...ciasta?... katering...może więcej wykładów, może gdzieś pojawi się współpraca z przedszkolem, dla którego będę mogła od czasu do czasu pogotować...wszystko, co wiąże się z gotowaniem przede mną...i więcej czasu na naukę z korzyścią dla pacjentów :)

Ale, miało być o deserze...( bo o moich marzeniach kuchennych to mogłabym jeszcze więcej napisać, ale...)



  1. Zrobiłam szklankę mleka migdałowego  - Z, wlałam zawartość do garnka i podgotowałam, następnie dodałam:
  2. Łyżkę oleju kokosowego - Z
  3. Łyżkę miodu - Z
  4. Szczyptę cynamonu - M
  5. Szczyptę soli - W
  6. Dwie łyżki czarnych porzeczek - D
  7. Szczypta kurkumy - O
  8. 250 g ugotowanej kaszy jaglanej - Z
Zmiksować wszystko na małym ogniu na gładką masę i nie wyjmując blendera dodać kopiastą łyżkę mąki z tapioki...tu musicie sami wyczuć, żeby nie dać za mało, wyjdzie wtedy pyszny budyń, ale nie deser :)

Wlać do foremek po muffinkach i wstawić delikatnie do lodówki, nie naruszając konstrukcji deseru. Poruszony się rozwarstwia...a niebawem kolejne pyszne opcje tegoż deseru...ginie w oczach  z lodówki :)



2 komentarze: