wtorek, 30 lipca 2013

CUDowne warsztaty i jego skutki...

Wierzę, że w życiu nie ma przypadkowych spotkań.
Po pierwszej podróży do Indii w życiu rozpoczęłam cykl porządków personalnych, a one zaskutkowały cudowną, twórczą ciszą w moim życiu.
Cisza nie uwierała, nie gniotła, nie obcierała się o myśli w mojej głowie...pozwoliła otworzyć oczy na tych, których dostałam w podarku.
Poznałam trzy CUDowce fotografki...kobiety piękne, z pasjami, ktorych dawniej się "bałam"...bo One mają takie pasje...a ja poza jogą i gotowaniem co potrafię ?...
Ich twórczości możecie posmakować na stronach internetowych:

Aga Cudak - zerknijcie tu
Marta Piskorek - tego nie pomińcie
Ela Barteczko - tego również

Organizowałam wtedy warsztaty w chacie na Zagroniu...spaliśmy na sianie, ja dla nich gotowałam, spędzałam czas na tarasie na macie do jogi...a te znajomości bardzo głęboko przeniknęły w nas wszystkie.
Ela niedawno ofiarowała mi czas na jogowej sesji zdjęciowej :) Marta natomiast dała szansę na CUDowne warsztaty dla odważnych kobiet...bez wahania wzięłam wolne i pojechałam gotować dla dziewczyn.
Był stres, było mnóstwo wątpliwości, czy aby wegańska kuchnia może innych zaskoczyć swoimi smakami i czy ja podołam...bo do tej pory gotowałam dla moich uczniów w ramach "dodatku" do jogowych warsztatów w Kominkowym Spichlerzu, w ośrodku który pokochałam całym sercem...jak również ich właścicieli.
Warsztaty u Marty okazały się magicznym czasem...i początkiem czegoś zupełnie nowego dla mnie w życiu.
Dostałam od uczestniczek mnóstwo ciepła...mnóstwo dobrych słów i "achów" między innymi nad budyniem jaglanym...pasty do chleba też smakowały, a sos "serowy" z płatków drożdżowych zachwycił w połączeniu z gołąbkami.

Zbliża się kolejny ważny moment...Marta przeszła etap zgłoszeń do programu Bitwa o dom...już jutro ekipa TVN i jeden z jurorów przyjeżdżają do Marty, ja jadę tam dziś gotować dla nich lunch, kolację i deser do kawy...
Boję się...menu już ostaliłam.
Marta chce zrobić w mieszkaniu Przystań dla kobiet...nie chce mieszkania dla siebie, chce stworzyć tam miejsce, gdzie kobiety będą mogły na chwilę się zatrzymać, spędzić czas w gronie innych kobiet, otworzyć się, odkryć swoje pasje, zasmakować pyszności wegańskich mojej roboty...
Tak sobie myślę, że jak poproszę Was o wsparcie...to pomożecie nam we wspólnym projekcie...może właśnie kiedyś tam się spotkamy? Może będzie okazja do zorganizowania czegoś wspólnie? Może pojawimy się w jakimś elemencie naszego życia w jednym miejscu...

A póki co pokażę zdjęcia tych pyszności, które robiłam na minionych warsztatach...dziękując Adze i Marcie za piękne zdjęcia :)

Takie CUDa robi Marta...każda z nas na koniec dostała plakietkę HAPPY ME...moja zawisła w samochodzie na szczęscie :)
CUDowny uścisk z tą, dzięki której wszystko się zaczęło...

Cała magiczna ekipa warsztatowa...dziewczyny jesteście mi magicznie bliskie...

Pasta na kanapki...żeby nie było, że jadam tylko trawę...ziemniaczki i pieczarki z cebulką...

Śniadanie, dzieki któremu Terenia się we mnie zakochała....kasza jaglana...rabarbar, banany i słód daktylowy...

A oto i ja :)

Jak widać medytacja w pełni :)

Budyń czekoladowo-jaglany :) orzechy i karmel...w kilku odsłonach



 A na koniec został mus daktylowy z owocami goji...

 Mocno wierzę w to, że jak się czegoś pragnie...to cały wszechświat nam pomaga...ja chcę gotować, chcę pokazywać, jak można zdrowo i smacznie...

Gotuję od zawsze...od jakiegoś czasu nauczyłam się kilku technik, dzięki którym widzę człowieka holistycznie...jego emocje, zablokowania energetyczne w ciele...daję swoim pacjentom i uczniom na jodze wskazówki...żeby śmy wszyscy wiedzieli, że nie magiczna pigułka przeciwbólowa jest nam potrzebna...ale właśnie radość, pyszne jedzenie...ruch i ewentualnie masaż...
Jestem przed nowymi drziami w moim zyciu...otwieram gabinet Mandala Zdrowia...gdzie przeniosę swoją wiedzę ponad ściany mojego mieszkania...gdzie będę mogła dawać wskazówki szerszemu gronu pacjentów...

  1. Dietetyczne wg Medycyny Chińskiej
  2. Hirudoterapeutyczne - czyli leczenie pijawką lekarską
  3. Refleksologiczne - bo na stopach i twarzy mamy wypisany stan naszego zdrowia
  4. Z zakresu siołolecznictwa i wspomagająco z homeopatii
  5. albo po prostu spokój emocjonalny...bo Recall Healing też nie jest mi obcy
  6. A, jakby komuś było mało, to jeszcze GUA SHA - element Medycyny Chińskiej, dla mnie moje niedawne odkrycie...i z ogromnym powodzeniem przywracające zdrowie i sprawność pacjentom :)
I jeszcze jedno marzenie się spełniło ostatnio...dostałam posadę w zespole redakcyjjnym magazynu kobiecymokiem.pl, gdzie udzielam porad żywieniowych i zdrowotnych...

Bo życie kreujemy Sami!






poniedziałek, 29 lipca 2013

Lody kokosowo-czekoladowe z surowego kakao i gorzkiej czekolady

Przed urlopem zakupiliśmy pojemniczki na lody...a po urlopie postanowiliśmy zapełnić je zawartością mocno czekoladową...
Udało mi się kupić w drogeriach rossman gorzką czekoladę w całkiem ładnej i rozsądnej cenie...staję się chyba miłośniczką produktów spożywczych w tej sieciówce. Prawie wszystko nie zawiera śmieciowych dodatków, a do tego jeszcze jest w fajnych granicach cenowych...wczoraj oczarowało mnie mleko kokosowe bez dodatków za 6 zł...nie wspominając o mleku ryżowo-waniliowym...szkoda tylko, że u mnie w mieście tych spożywczych rarytasów nie ma...

Mleko kokosowe można użyć do zrobienia lodów, wegańskich, czekoladowych...
Potrzebujemy na szybkie lody (ja zrobiłam już zapas mleka kokosowego w lodówce na kolejne eksperymenty...i tu moja drobra rada, nie kupujcie mleka z konserwantami...albo kupcie dwa dla porównania i zdecydujcie sami te, które pachnie naturalnością...





  1. Puszkę mleka kokosowego schłodzić przez 24 godz w lodówce, po wyjęciu odlać część stałą, zmiksować ją z 2 łyżkami ksylitolu - Z
  2. Dodać wiórków koksowych 3 łyżki - Z
  3. Kakao surowe - 4 łyżki, w zależności, jak mocno kakaowe chcemy - O
  4. Gorzka czekolada, dwie duże kostki pokrojone na drobno nożem - O
  5. Dojrzały banan zmiksowany na gładką masę - Z
  6. Łyżka oleju kokosowego - Z
  7. Szczypta cynamonu - M
  8. Szczypta soli - W
  9. Kilka kropli soku z cytryny - D

Smakować do woli...niebawem owocowe w natarciu :)

wtorek, 16 lipca 2013

Kotlety nie moje :)

Czyli połączenie w doskonałych proporcjach białej, namoczonej tylko soczewicy i kaszy jaglanej...Jarek zdradza szczegóły tych jakże pysznych kotletów.

Po bardzo pracowitych dwóch dniach na warsztatach w HAPPYlandii wróciłam do domu i usłyaszałam obetnicę, że w weekend dla nas stery w kuchni przejmuje Jarek. Nie powiem...cieszyłam się, bo znów ja czegoś będę mogła się poduczyć, znów posłuchać na temat właściwych proporcji, o Jego doświadczeniach w robieniu kotletów w takim zestawieniu.
Ponoć kluczem jest proporcja 1:1 kasza i soczewica...

  1. Soczewicę namocz...zmiksuj, dodaj kaszę, ale już bez miksowania - Z
  2. Na patelni na odrobinie oliwy podsmaż cebulki odrobinę i pieczarek, oprusz pieprzem, dodaj szczyptę garam masali - M
  3. Połącz z kaszą i soczewicą, dopraw solą - W
  4. Dodaj pokrojoną natke pietruszki - D
  5. Oprusz kurkumą - O



Smacznego...wyszły naprawdę genialne. Smazone na patelni doskonale nabrały konsystencji kotleta, ktory nie jest delikatny...pomyśleliśmy sobie, że doskonale pasowałyby do burgerów.
A ten temat myślę, że stoi przed nami otworem. Kiedy wrócicimy z wakacji zabiorę się za próbę upieczenia bułek, pełnoziarnistych...ech, do tego czasu zostaje mi tylko rozejrzeć się za doskonałymi przepisami na bułki na zakwasie :)...a może macie dośwadczenia w temacie...piszcie śmiało 
ania.kedzierska@gmail.com

Kabaczek, kasza jaglana z wiórkami kokosowymi :)

Szybki obiad...w niespełna 15 minut :)
Kaszę opłukać, ugotować w proporcji 1:2 z wrzątkiem. Nastawić czaso-odmierzacz na 10 minut :)
W międzyczasie pokroić kabaczka, wrzucić go do miski, posolić i opruszyć pieprzem, zostawić na kilka minut, żeby soku puścił.
Na patelni rozgrzać oliwy odrobinę, wrzucić kabaczka, dosypać pora, poddusić.
Do kaszy wrzucić kalafiora i marchewke, wiórki kokosowe, garam masalę, sos sojowy i soli szczyptę, kilka kropli soku z cytryny i kurkumę :)


Zostawić 5 minut w stanie gotowania...odstawić kaszę na jakiś czas pod koc :)
Wszystko razem ułożone wg pięciu przemian oczywiście...a kabaczek...
kupiłam go przypadkiem, do tej pory raczej nie miałam okazji z niego korzystać, nie wpadał mi w ręce...a szkoda. Odkwasza organizm, reguluje przemiane materii i nie kumuluje w sobie metali ciężkich, a do tego ma cudownie miękką strukturę i bardzo łagodny smak.
Teraz kabaczku drżyj...zrobię z Ciebie wszystko, co tylko moja głowa wymyśli :)
I bezkonkurencyjna rukola...








poniedziałek, 15 lipca 2013

Genialnie kremowy budyń migdałowo-jaglany z czarnymi porzeczkami

Odkryłam wczoraj, że w kaszy jaglanej niezbędna jest proporcja...kaszy i wrzątku,w  którym się ją gotuje...dodałam dwie pół miarki wrzątku w stosunku do kaszy i myślę, że to był dobry wybór...
o zaletach kaszy jaglanej mogłabym pisac bez końca, moi pacjenci śmieją się, że ja mam kaszę jaglaną postawioną na półce z "lakemi" pierwszego kontaktu...i coś w tym chyba jest...
i nie rozuzmiem ludzi, którym jej smak nie pasuje, którzy próbują wyszukać w niej mankamenty, spychając na dalszy plan szereg jej zalet...poza cudowną złota barwą...krzem, tak mało popularny w dzisiejszej diecie, a przeciez jemu dedykowane jest antynowotworowe działanie...spróbujcie się z nią zaprzyjaźnić...














Ten deser zrobiłam zupełnie "ot tak"...w lodówce znajdowała się reszta czarnych porzeczek, na tacy z owocami uśmiechał się banan dojrzały...a brzuch potrzebował chyba solidnej puszystej konsystencji...

  1. Kasza ugotowana w takiej proporcji wody dała się cudownie pięknie zblendować, bez grudek wreszcie !! - Z
  2. Mleko migdałowe...szklanka - Z
  3. 3 łyżki ksylitolu - Z
  4. Banan dojrzały - Z
  5. Szczypta cynamonu - M
  6. Szczypta soli - W
  7. Garść solidna czarnych porzeczek - D
  8. Szczypta kurkumy - O
  9. Ewentualnie dosłodzić...albo wrzucić do gudyniu goji - Z




I tak sobie pomyślałam...kg kaszy kosztuje koło 6 zł, ja użyłam na cały garnek tylko szklanki kaszy...
Zamroziłam część...śmietankowa konsystencja podpowiedziała intuicji, że to dobry sposób na "mleczne" lody...

Chlebki...z białą soczewicą i kaszą jaglaną

Chlebków kolejna odsłona...
biała soczewica, w której zakochałam się bez końca w Indiach...u mnie w mieście pani w zdrowej żywności wypierała się, że takowej nie ma...a ja poprosiłam kogo trzeba...i mamy ją w domu :)


Powrót do rzeczywistości po tych dwóch dniach w HAPPYlandii był "trudny"...ale w domu czekała na mnie namoczona biała soczewica i nowe pomysły...pełna werwy posłuchałam rad...pomysł zatem nie mój, ale moje wykonanie i dodatki...i jak się okazuje, w kuchni współgramy świetnie ze sobą, jak i w życiu...Jarek coraz częściej "wtyka" swoje 5 groszy w moje pomysły...również w fotogarfie, więc blog zaczyna powoli być nasz...
Zatem...

  1. Soczewicę białą namoczył Jarek w zimnej wodzie na noc. Odlał wodę, solidnie wypłukał i zostawił :) Ja ją nieugotowaną zblendowałam i wyszło około 700 g...ale może być z powodzeniem mniej :) - Z
  2. Ja kubek kaszy jaglanej przepłukałam i ugotowałam w półtorej kubka wrzątku przez 15 minut - Z, zmiksowałam wraz z soczewicą
  3. Dodałam startą na tarce jedną marchewkę - Z
  4. 2 łyżki maku - Z
  5. 3 łyżli pestek dyni - Z
  6. 3 łyżki oleju ryżowego - Z
  7. Szczytpa pieprzu, czarnuszki odrobina - M
  8. Zblendowałam czerwoną surową cebulę - M
  9. Sól - W w ilości, ktora Wam odpowiada
  10. Kilka kropli soku z cytryny - D
  11. Szczypta kurkumy - O

Zamieszać wszystko razem, wyłożyć na blaszkę z papierem i iec około 60 minut w temp. 180 stopni...

Nie przejmujcie się gorzkim smakiem chlebków przed pieczeniem, daje taki posmak biała nieugotowana soczewica...po upieczeniu niebo w gębie...:)
Po powrocie z warsztatów, których opis, przepisy i zdjęcia niebawem...stwierdziłam, że gotowanie kreatywne, wegańskie, zdrowe wymaga piekarnika...że wiele "pyszności" można w nim zrobić...zatem Marti...proszę, na kolejne warsztaty zainwestuj...a ja Ci dopiero pokażę, jak można pysznie wegańsko żyć...no i tort dla Sary zrobić :*

A masę podobną, tylko wzbogaconą Jarek przyrządził na kotlety...

Ech, ja to mam życie :*




poniedziałek, 8 lipca 2013

Chlebki jaglano-ryżowe z jasminowym zapachem i chutney marchewkowy

Najlepszymi recezentami moich kulinarnych poczynań są członkowie rodziny. 
Najbliższy wczoraj wieczorem krojąc mój wypiek chlebowy z mąki orkiszowej i gryczanej, zestawiajac to ze smakiem chlebków jaglano-ryżowych miał dylemat co zabrać ze sobą do pracy...to coś to musi oznaczać :)






A chlebki...będą kolejne modyfikacje napewno...i właściwie swoisty freestyle w ich tworzeniu...może nie tylko ja zabiorę się za ich tworzenie...może wspólnie coś wymyślimy, bo jak widac w domu nie tylko ja mam świetne pomysły kulinarne, tylko po prostu więcej czasu :)

Kasza jaglana i ryż idą do przepłukania.


  1. Kaszę ugotować do miękkości w ciut większej ilości wody - Z - dwie szklanki suchej
  2. Ryż jaśminowy pełnoziarnisty pomieszałam z czerwonym i ugotowałam - Z - dwie szkalnki suchego
  3. Połączyć to wszystko z siemieniem lnianym jeszcze na ciepło i zmiksowac na fajną gładką masę :) - Z
  4. Ja wczoraj jeszcze podlałam kaszę podczas gotowania ciut mlekiem ryżowym, bo mi zostało  z robienia ciasta :) - Z
  5. 2 łyżki oliwy - Z
  6. dodałam nasion konopii - Z, blendując wszystko wciąż
  7. Marchewka starta na drobnych oczkach - Z
  8. Pieprz odrobina - M
  9. Sól - W
  10. Natka pietruszki - D
  11. Kukruma - O

Dobrze zmiksować, wyłożyć na blaszkę, uklepując rękoma maczanymi w misce z zimną wodą, pokroic jeszcze nie upieczone w dowollnej wielkości kwadraty...z takiej ilości wyszło masy na blaszkę dużą do piekarnika :)







Smacznego...



Podałam z chutneyem...marchewkowym z wiórkami kokosowymi.

  1. Szklanka wiórków kokosowych - Z
  2. Szklanka wiórków z marchewki - Z
  3. Szczypta pieprzu - M
  4. Woda aby przykryła wiórki z marchewką - W
  5. Szczypta soli - W
Ugotować to wszystko około 10 minut...następnie dodać:
  1. Kilka kropli soku z cytryny - D
  2. Szczypta kurkumy - O
  3. Odrobina oleju kokosowego - Z
  4. Czarna gorczyca, garam masala - M