niedziela, 1 kwietnia 2012

Coś na wzór jajecznicy w wersji wegańskiej, czyli niebo w gębie:)

No, niebawem chyba zmienię adres bloga internetowego...albo w opisie zawrę swój zachwyt nad smakami, jakie ostatnio odkrywam.
A to wszystko za sprawą mojej joginki, która tylko wspomniała o diecie wegańskiej...chyba trafiła na podatny grunt, bo coraz głębiej poszukuję, coraz częściej odkrywam kolejne nowe smaki i radość niebagatelną, jaką mi sprawiają.
Rok temu, obserwując Hindusów pomyślałam sobie, że nie trudno być weganinem w Indiach...po tegorocznym powrocie trochę zmęczona byłam monotonią jedzenia w Mysore...brak m było czegoś...głównie białka, a teraz, kiedy z ogromnym przekonaniem produkuję kolejne tofu, kiedy staram się z niego znów coś działać...jestem pewna, że czas odstawiania produktów odkrowich jest tu i teraz...
No i ufam jogince, której córka mówi, że w naszym klimacie należy pomagać pszczołom, opróżniając ule z miodu...bo miód kocham nade wszystko i cenię. 
Zatem w trosce o krowy i pszczoły, zaczynam przygodę wegańską z odrobiną miodu...


A dziś, apogeum smaku było kryte w szybkim daniu...na wzór jajecznicy, tyle, że z tofu własnej produkcji, miękkim, delikatnym...


Składniki:
por, tofu, sos sojowy, olej z pestek winogron


Przyprawy:
pieprz kolorowy, pieprz cayenne


Wykonanie:
Na patelni rozgrzać:
Z - olej z pestek winogron
M - dodać pokrojony w paseczki por- najlepiej zielone części
M - pieprz kolorowy, pieprz cayenne po małej szczypcie
W - tofu pokruszone w palcach i sos sojowy


Podsmażyć chwilkę...podawać z chlebkiem, niebo w gębie:)




2 komentarze: