Kocham stać w kuchni, tworzyć z głowy nowe potrawy, fotografować co upichciłam i czekać co stanie się z tym w późniejszym czasie.
Podczas ostatniej podróży do Indii w planach miałam zacząć pisać książkę.
O czym?
O tym, co jest częścią składową mojego życia. Po trosze o jodze, po trosze o żywieniu, o emocjach, o tym, dlaczego warto zminimalizować swoje materialne potrzeby, a zacząć czuć na nowo, słuchać intuicji i cieszyć się życiem...
że można to zrobić, choć jest to długa ścieżka, ale warta, bo na jej końcu czeka grono ludzi, którzy wesprą dobrym słowem, dla których nie będzie się liczyć ile masz na koncie, ale jak wiele w życiu przeszedłeś i to, jaki jesteś tu i teraz.
A tych ludzi spotkamy w miejscach, gdzie realizujemy swoje pasje...na sali jogi, w skałach, na trasie biegowej...pasja jest ważna w życiu. Otwieramy się na to, co w naszej duszy, doświadczamy szczęścia.
O tym wszystkim chciałam napisać, okrasić książkę pięknymi zdjęciami i pysznymi przepisami.
Ale nie wyszło.
Wyszło za to mnóstwo godzin spędzonych sam na sam ze sobą, na sali jogowej z BALU THEVAR, cudownym młodym hinduskim nauczycielem ashtanga jogi.
Ale w międzyczasie okazało się, że część moich zdjęć i potraw będzie w książce Wege na 30 dni...i w książce małżeństwa Skalskich, realizujących Projekt Egoistka - tu Ich znajdziecie .
I to dowód na to, że warto marzyć...i cierpliwie czekać co się wydarzy, bo marzenia, jeśli są prawdziwe i wypływają z Twojego serca...same się zrealizują, samo życie napisze taki scenariusz, że w jakimś zakresie zaczną się realizować.
Zatem nie przestawajcie marzyć.
Odzyskujcie zdrowie, siebie...uczestniczcie w fajnych projektach...i spotkajcie się ze mną. Czy to na jodze, czy na herbacie...czy na warsztatach kulinarnych, czy w skałach. Podejdźcie do mojego obiektywu...może to część z Waszych marzeń, ale nie macie w sobie wystarczającej motywacji?
Bez Jarka nie byłoby tych pięknych zdjęć i tych potraw. Ja zajęłam się marchewką, Jarek buraczkami i strojeniem talerza, a ja zdjęciem :)
Jesteśmy niewątpliwie jedną całością, również w kuchni. To prawdziwe szczęście mieć takiego mężczyznę, który tworzy w kuchni również sam i który docenia moją obecność, kiedy podczas mojego pobytu w Indiach odkrył, że nikt tak kaszy nie przyprawia, jak ja....
A o swojej książce nie przestałam marzyć...jestem już o krok bliżej mojego celu :)
Poczekam cierpliwie na okazję i na kogoś, kto będzie chciał ją wydać...
Zerknij też na ...
Podczas ostatniej podróży do Indii w planach miałam zacząć pisać książkę.
O czym?
O tym, co jest częścią składową mojego życia. Po trosze o jodze, po trosze o żywieniu, o emocjach, o tym, dlaczego warto zminimalizować swoje materialne potrzeby, a zacząć czuć na nowo, słuchać intuicji i cieszyć się życiem...
że można to zrobić, choć jest to długa ścieżka, ale warta, bo na jej końcu czeka grono ludzi, którzy wesprą dobrym słowem, dla których nie będzie się liczyć ile masz na koncie, ale jak wiele w życiu przeszedłeś i to, jaki jesteś tu i teraz.
A tych ludzi spotkamy w miejscach, gdzie realizujemy swoje pasje...na sali jogi, w skałach, na trasie biegowej...pasja jest ważna w życiu. Otwieramy się na to, co w naszej duszy, doświadczamy szczęścia.
O tym wszystkim chciałam napisać, okrasić książkę pięknymi zdjęciami i pysznymi przepisami.
Ale nie wyszło.
Wyszło za to mnóstwo godzin spędzonych sam na sam ze sobą, na sali jogowej z BALU THEVAR, cudownym młodym hinduskim nauczycielem ashtanga jogi.
Ale w międzyczasie okazało się, że część moich zdjęć i potraw będzie w książce Wege na 30 dni...i w książce małżeństwa Skalskich, realizujących Projekt Egoistka - tu Ich znajdziecie .
I to dowód na to, że warto marzyć...i cierpliwie czekać co się wydarzy, bo marzenia, jeśli są prawdziwe i wypływają z Twojego serca...same się zrealizują, samo życie napisze taki scenariusz, że w jakimś zakresie zaczną się realizować.
Zatem nie przestawajcie marzyć.
Odzyskujcie zdrowie, siebie...uczestniczcie w fajnych projektach...i spotkajcie się ze mną. Czy to na jodze, czy na herbacie...czy na warsztatach kulinarnych, czy w skałach. Podejdźcie do mojego obiektywu...może to część z Waszych marzeń, ale nie macie w sobie wystarczającej motywacji?
Bez Jarka nie byłoby tych pięknych zdjęć i tych potraw. Ja zajęłam się marchewką, Jarek buraczkami i strojeniem talerza, a ja zdjęciem :)
Jesteśmy niewątpliwie jedną całością, również w kuchni. To prawdziwe szczęście mieć takiego mężczyznę, który tworzy w kuchni również sam i który docenia moją obecność, kiedy podczas mojego pobytu w Indiach odkrył, że nikt tak kaszy nie przyprawia, jak ja....
Składniki:
szklanka kaszy jaglanej
szczypiorek
2 marchwie
1 pietruszka
korzeń
8 buraków
2 cebule pokrojone w piórka
½ selera
sok z
1,5 cytryny
1 filiżanka migdałów
garść orzechów włoskich
sól himalajska
pieprz do smaku
kurkuma
tymianek
pieprz ziołowy
olej ryżowy do smażenia
Przygotowanie:
- Ugotuj szklankę kaszy jaglanej, pod koniec gotowania dodaj szczyptę pieprzu i soli himalajskiej oraz drobno pokrojony szczypiorek.
- Buraki ugotuj na parze, a następnie pokrój wszystkie w kostkę, dodaj podsmażoną na oleju ryżowym cebulę, szczyptę pieprzu, sól himalajską oraz sok z jednej cytryny.
- Przygotuj mleko migdałowe według receptury: zblanszuj migdały, obierz ze skórki, zalej wodą (proporcje 1 filiżanka migdałów na dwie filiżanki wody). Masę zmiksuj, odcedź i zalej ponownie dwiema filiżankami wrzątku. Powtórnie odcedź.
- Marchewki, pietruszkę, i seler pokrój w kostkę, cebulę w piórka a następnie podsmaż wszystko do miękkości na oleju. Dodaj szczyptę kurkumy i tymianku.
- Ugotowaną kaszę jaglaną zmieszaj blenderem z mlekiem migdałowym, dodaj pieprz i sól. Całość podawaj z orzechami włoskimi i polane sokiem z cytryny.
A wyszło tak:
Poczekam cierpliwie na okazję i na kogoś, kto będzie chciał ją wydać...
Zerknij też na ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz