czwartek, 21 marca 2013

Zapiekany pasztet z marchwi


Pieczone warzywa są znakomite w każdej ilości, w każdej postaci, budzą zdziwienie i niedowierzanie wśród sceptyków weganizmu...a przyrządzenie pasztetu zajmuje tyle samo czasu, co jego mięsnego odpowiednika.  
Jego smak, konsystencja, chwila "zatrzymania się" podczas jedzenia po to, aby dostrzec każdą pojedynczą przyprawę...uwielbiam nimi karmić mięsożerców. Te chwile są bezcenne..."dobre to" dodane od niechcenia na koniec mówi samo za siebie.
Skoro mogłam zapiec seler, buraki, ziemniaki, groch...dlaczego pominąć marchewkę?
Pieczona przecież ma tak cudowny kolor...delikatną bardzo konsystencję i lekko słodkawy smak, który połączony z czymś bardziej wyrazistym komponuje się znakomicie.




Na patelni na oliwie poddusiłam:
M - cebulkę, czosnek, imbir, startą gałkę muszkatołową, szczyptę kolendry, czosnek niedźwiedzi
W - podlałam wszystko sosem sojowym, dodałam szczyptę alg morskich
D - natkę pietruszki pokrojoną
O - kurkumę, kolendry szczypta
Z - mąki kukurydzianej kilka łyżek

Do przyrządzenia pasztetu użyłam:
Z - marchewkę uprzednio przygotowaną na parze, ale pilnować, żeby zbytnio nie przesadzić z czasem, powinna być jeszcze odrobinę chrupiąca
Z - zawartość patelni z mąka kukurydzianą.
Mąki dodać tyle, aby pasztet był jeszcze odrobinę wilgotny. Włożyć do foremki i zapiec przez około godzinę w 140 stopniach.

Jak dla mnie...pyszności...

1 komentarz:

  1. Ooooo super przepisik, napewno wypróbuje!!!A co do pieczonych warzyw- rzepa biala zapieczona w piekarniku jest fantastyczna!

    OdpowiedzUsuń