niedziela, 31 marca 2013

wegańska pizza z tempeh i sosem beszamelowym...

Dawien dawno, w moim rodzinnym domu, kiedy mama robiła domową pizzę, to już było prawdziwe święto. Podobnie było z pierogami, ale swojska pizza mimo wszystko biła na głowę nawet najbardziej smakowite ruskie pierogi. 
Ciasto z cudownym brzegiem, pachnące, pulchne...a nadzienie mogłyśmy sobie wymyślać same. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że wegańska pizzą może zachwycić się ośmiolatek...robiona na "szybko", z tego, co akurat w lodówce...dobrze, że w zamrażarce był jeszcze tempeh...




On zawsze ratuje mi życie...w parowarze szybko go rozmroziłam, pokroiłam w plasterki, posypałam kurkumą, odrobiną kolendry, oliwą, słodką papryką, majerankiem, oregano, ułożyłam na nim plasterki pora, polałam sosem sojowym i octem winnym.
W takim towarzystwie zostawiłam...na wierzch układając gałązki świeżego rozmarynu i oregano.
Za oknem pogoda iście świąteczna, a ja wczoraj ozdobiłam swój parapet świeżymi ziołami w doniczkach licząc mimo wszystko, że mi kot ich nie zje wszystkich, choć, jak ma być zdrowsza dzięki temu, to niech sobie Marta podjada.
No i dziś ośmiolatek postanowił, że w Wielkanoc Zawsze będę robiła pizzę, zatem nowa tradycja nastała i dziś iście historyczna chwila :) Takiej pizzy nawet ja się nie oparłam.
Ciasto wolę chyba na mleku zbożowym, niż na wodzie. Zrobiłam je tak:
Z - ciepłe mleko  - miałam akurat słonecznikowo-migdałowe, ale spokojnie może być każde inne
Z - odrobina brązowego cukru, kawałeczki suszonego pomidora
M - szczypta curry
W - sól
D - mąka orkiszowa
O - drożdże

Taką mieszankę odstawiłam w ciepłe miejsce na 10 minut. Mieszanka może być lekko wodnista, ważne, żeby w ciepłym drożdżom dać czas na rozpoczęcie pracy, po tym etapie wróciłam do dalszej pracy nad ciastem.
Dodałam :

D - przesianą mąkę orkiszową, więcej aniżeli powinnam, bo w zamiarze miałam dodanie oliwy na końcu zagniatania ciasta i z dzisiejszych obserwacji widzę, że to było bardzo dobre posunięcie. Ciasto tak ładnie formy nabrało, odeszło pięknie od miski jak już wyrosło na dobre.
O - szczypta kurkumy
Z - olej z pestek winogron, ale doskonały będzie każdy inny

Tempeh w międzyczasie usmażyłam na patelni...
ośmiolatek zagląda, pyta, co to...milczymy, bo jak dziecku wyjaśnić co to tempeh...daliśmy zatem skosztować..."dobre, ziemniaki"... jak widać przywiązywać się do nazw własnych nie powinniśmy...a jak już zakosztował na dobre, trudno było go odpędzać od talerza z "ziemniakami"...na szczęście udało się i tempeh zaszczycił swoją obecnością świąteczną pizzę.
Ciasto po wyrośnięciu przez jakieś 15 minut zostało uformowane w koło z piękny, wysokim brzegiem, nasmarowane sosem pomidorowym ( wykonanym na bazie maminego sosu słodko-kwaśnego z pomidorów  i mniemam, że jabłka, ale o dokładny przepis mamę będę zmuszona przekonać do zdradzenia mi tej tajemnicy, bo sos genialny!) i wstawione do ciepłego piekarnika na 170 stopni. Bacznie pilnowaliśmy, czy aby na pewno rośnie dobrze, a ośmiolatek z każdą minutą robił się coraz bardziej głody i głodny...

Po wyjęciu z piekarnika lekko opieczonego ciasta na spód chłopaki poukładali plasterki temeph, ja lekko uparowane różyczki brokuła, groszek, kukurydzę, cebulę, por, na wierzch pizza została polana wegańską wersją sosu beszamelowego, pestki dyni i pizza na dłużej powędrowała do piekarnika. Została wyjęta, jak już cebulka się lekko zarumieniła...taka była umowa.
Pizza wyszła wyśmienita...i zniknęła w mgnieniu oka zostawiając okruszki na desce. I coś mi się wydaje, że taką pizzą będę gościć u siebie ośmiolatka częściej...ewentualnie wykorzystam patent z "ziemniakami" do czegoś równie wyjątkowego.
A sos beszamelowy zrobiłam z:
Z -  mleka zbożowego, podgrzałam je odrobinę, jak było ciepłe, dodałam
M - szczyptę chilli
W - sól
D - mąka orkiszowa, mieszając cały czas trzepaczką
O - płatki drożdżowe niekatywne....

genialy sos...













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz