Dziś trochę napiszę o sobie...o moim niezrozumieniu pewnych prostych praw tego świata i nadziei, że się zmieni...
W pewnym momencie mojego życia spotkałam medycynę chińską...wychowana w domu pielęgniarki, pracownik państwowej służby zdrowia...po co była mi ta przygoda pytali znajomi...dziś wiem, że po to, aby chronić swoje życie i życie moich najbliższych...nawet, kiedy czasem kręcą nosem, jak daję im ostropest plamisty do jedzenia, czy nalewkę na wzmocnienie naczyń krwionośnych...przywykli też do specyficznych czasem smaków ciast pieczonych na razowych mąkach...
Pochłaniam aktualnie wiedzę z zakresu ziołolecznictwa TCM (Tradycyjnej Chińskiej Medycyny)...otwieram oczy na zajęciach, uszy nastawiam jak radary pod mikrofon Agnieszki Krzemińskiej...podziwiam Jej spokój, piękną cerę i wiem, że właśnie droga do zdrowia obejmuje trzy elementy: nasze żywienie, ruch i spokój z porządkiem w emocjach...te trzy aspekty muszą iść ze sobą razem, żebyśmy nie chorowali.
Ogromna siła naszego organizmu jest w naszych umysłach...czasem wystarczy odrobina stresu i wiatr, na który jesteśmy wrażliwi, patogen wnika w ciało i sieje spustoszenie...myśląc "po chińsku" wiemy, że to czas na nasz odpoczynek, a "po zachodniemu"...że gripex na noc wystarczy i jutro będzie już ok...
Nie mam zgody na takie myślenie i nie zrozumiem nigdy dawania się ogłupiać reklamom telewizyjnym, podpowiadającym nam, że danonek jest zdrowy i podnosi odporność dziecka, a jak nas boli wątroba z przeżarcia to wystarczy wziąć tabletkę i przejdzie...
Wczoraj miałam cudowną rodzinę pacjentów...którzy chcą zrobić ze sobą porządek...którzy gotowi są wprowadzić kaszę jaglaną...odzyskać zdrowie...bo na jogę już chodzą :)
Takie spotkania dają wiarę, motywują do dalszej edukacji w zakresie naturalnych metod dbania o swoje zdrowie.
I jeszcze jest coś, co boli mnie najbardziej...że słuchacze kursów medycyny chińskiej zmuszeni są kupować zioła chińskie w ukryciu...bo polskie prawo pozwala truć się lekami, a ziół zabrania...
Ale, udało mi się zdobyć zioło arcydzięgla chinskiego...
Arcydzięgiel należy do środków silnie i pewnie działających. Wpływa na ośrodkowy układ nerwowy przeciwlękowo, antydepresyjnie, uspokajający, ale równocześnie usuwa objawy wyczerpania nerwowego. Niewątpliwie ma silne właściwości antybakteryjne, pierwotniakobójcze. Pobudza krążenie krwi na obwodzie. Wzmaga wydzielanie soków trawiennych i żółci. Znosi ból brzucha, skurcze jelit i żołądka. Ułatwia oddychanie, zwiększa częstość wentylacji płuc. Poprawia krążenie krwi w obrębie układu pokarmowego, przez co przyśpiesza wchłanianie składników pokarmowych. Działa również moczopędnie i wykrztuśnie. Zwiększa wrażliwość skóry i błon śluzowych na promienie słoneczne, co może być umiejętnie wykorzystane w leczeniu wielu chorób skórnych, np. łuszczycy, bielactwa, trądziku młodzieńczego. Przy nadwrażliwości na promienie słoneczne – osoby zażywające przetwory arcydzięglowe muszą chronić ciało przed bezpośrednim wpływem słońca.
I z tym właśnie ziółkiem zrobiłam potrawkę, oczywiście możecie go pominąć.
Jeśli Wam to nie przeszkadza...to od czasu do czasu będę wtrącać wątki o medycynie chińskiej...:) co Wy na to?
Zerknij też na ...
W pewnym momencie mojego życia spotkałam medycynę chińską...wychowana w domu pielęgniarki, pracownik państwowej służby zdrowia...po co była mi ta przygoda pytali znajomi...dziś wiem, że po to, aby chronić swoje życie i życie moich najbliższych...nawet, kiedy czasem kręcą nosem, jak daję im ostropest plamisty do jedzenia, czy nalewkę na wzmocnienie naczyń krwionośnych...przywykli też do specyficznych czasem smaków ciast pieczonych na razowych mąkach...
Pochłaniam aktualnie wiedzę z zakresu ziołolecznictwa TCM (Tradycyjnej Chińskiej Medycyny)...otwieram oczy na zajęciach, uszy nastawiam jak radary pod mikrofon Agnieszki Krzemińskiej...podziwiam Jej spokój, piękną cerę i wiem, że właśnie droga do zdrowia obejmuje trzy elementy: nasze żywienie, ruch i spokój z porządkiem w emocjach...te trzy aspekty muszą iść ze sobą razem, żebyśmy nie chorowali.
Ogromna siła naszego organizmu jest w naszych umysłach...czasem wystarczy odrobina stresu i wiatr, na który jesteśmy wrażliwi, patogen wnika w ciało i sieje spustoszenie...myśląc "po chińsku" wiemy, że to czas na nasz odpoczynek, a "po zachodniemu"...że gripex na noc wystarczy i jutro będzie już ok...
Nie mam zgody na takie myślenie i nie zrozumiem nigdy dawania się ogłupiać reklamom telewizyjnym, podpowiadającym nam, że danonek jest zdrowy i podnosi odporność dziecka, a jak nas boli wątroba z przeżarcia to wystarczy wziąć tabletkę i przejdzie...
Wczoraj miałam cudowną rodzinę pacjentów...którzy chcą zrobić ze sobą porządek...którzy gotowi są wprowadzić kaszę jaglaną...odzyskać zdrowie...bo na jogę już chodzą :)
Takie spotkania dają wiarę, motywują do dalszej edukacji w zakresie naturalnych metod dbania o swoje zdrowie.
I jeszcze jest coś, co boli mnie najbardziej...że słuchacze kursów medycyny chińskiej zmuszeni są kupować zioła chińskie w ukryciu...bo polskie prawo pozwala truć się lekami, a ziół zabrania...
Ale, udało mi się zdobyć zioło arcydzięgla chinskiego...
Arcydzięgiel należy do środków silnie i pewnie działających. Wpływa na ośrodkowy układ nerwowy przeciwlękowo, antydepresyjnie, uspokajający, ale równocześnie usuwa objawy wyczerpania nerwowego. Niewątpliwie ma silne właściwości antybakteryjne, pierwotniakobójcze. Pobudza krążenie krwi na obwodzie. Wzmaga wydzielanie soków trawiennych i żółci. Znosi ból brzucha, skurcze jelit i żołądka. Ułatwia oddychanie, zwiększa częstość wentylacji płuc. Poprawia krążenie krwi w obrębie układu pokarmowego, przez co przyśpiesza wchłanianie składników pokarmowych. Działa również moczopędnie i wykrztuśnie. Zwiększa wrażliwość skóry i błon śluzowych na promienie słoneczne, co może być umiejętnie wykorzystane w leczeniu wielu chorób skórnych, np. łuszczycy, bielactwa, trądziku młodzieńczego. Przy nadwrażliwości na promienie słoneczne – osoby zażywające przetwory arcydzięglowe muszą chronić ciało przed bezpośrednim wpływem słońca.
I z tym właśnie ziółkiem zrobiłam potrawkę, oczywiście możecie go pominąć.
- Szklanka suchej kaszy jęczmiennej - M
- Szklanka w moim przypadku białej soczewicy, ale możecie z powodzeniem zastąpić ją inną, pamiętajcie jednak, że czerwona łuszczona szybko się rozpada - W
- 6 szklanek wody - W
- Zagotować to wszystko, kiedy będzie już się gotować, wlać dwie łyżki sosu sojowego i łyżkę płaską soli himalajskiej - W
- Natki pietruszki w zależności od upodobań - D
- Szczypta kurkumy i dość spora łyżka rozmarynu - O
- Korzeń arcydzięgla chińskiego - O
- Łyżka oleju rzepakowego - Z
- Pokrojony w kosteczkę seler, bo miałam resztkę w lodówce - Z :)
- Plaster imbiru - M
- Cebulka czerwona pokrojona w kostkę - M
- Szczypta pieprzu cayenne, pieprzu czarnego i garam masali - M
- Możecie, jeśli zostało w lodowce gomasio...posypać właśnie nim :)
Gotować do miękkości wszystkich składników.
Jarek stwierdził, że potrawy takie, jak ta na zdjęciach nie wyglądają uroczo...ale nie chodzi tu o urok, ale smak i zdrowie .
Na zdrowie !
Jeśli Wam to nie przeszkadza...to od czasu do czasu będę wtrącać wątki o medycynie chińskiej...:) co Wy na to?
Zerknij też na ...
Świetny przepis, wypróbuję jeszcze w tym tygodniu! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze mi się ten wpis czytało, zaciekawiłaś mnie tematem :) A ja zwykle bardzo oporna jestem na wschodnie filozofie.
OdpowiedzUsuńA potrawka na talerzu wygląda znakomicie!
Pozdrawiam :)
jestem bardzo na TAK - pisz Aniu, pisz jak najwięcej potrafisz, chłonę :)
OdpowiedzUsuńBędę pisać...będę edukować...nastał taki właśnie dla mnie czas głośnego i odważnego mówienia o błędach żywieniowych, o powrocie do zdrowia z wykorzystaniem wiedzy, jaką posiadam :)
OdpowiedzUsuń