Cukinia nadal jest w ruchu...jedna dopiero powoli kończy swój żywot w lodówce, ale czeka jeszcze druga, więc, żeby ich nie marnować, wyobraźnia działa, aby wyczarować z nich istne cuda. Kasza jaglana jest przepyszna...dlatego postanowiłam tym razem wyczarować wegański pasztet z kaszy właśnie, łącząc ją z cukinią, marchewką i prażonymi włoskimi orzechami. I tym razem chyba udało mi się stworzyć coś, co zastąpi jajka bardzo porządnie...zaparzyłam siemię lniane w małej ilości wrzątku, zmiksowałam, dałam mąkę kukurydzianą i oliwę...wyszło przepięknie i przepysznie... Ze składników z wnętrza kuchni wygrzebałam... kaszę jaglaną, którą uprzednio dobrze wypłukałam w wodzie i uprażyłam na suchej patelni cukinię, marchewkę i cebulkę startą na tarce o dużych oczkach siemię lniane mąka kukurydziana oliwa orzechy włoskie podprażone na suchej patelni natka pietruszki kurkuma garam masala sól morska czarnuszka oregano
Podjęte działania w celu zrobienia pasztetu... Z - cukinię zetrzeć na tarce M - dodać czarnuszkę W - sól morska Odczekać chwilkę i odcisnąć sok z cukinii D - natka pietruszki O - kurkuma, uprażone włoskie orzechy Z - zaparzone siemię lniane z mąką kukurydzianą i oliwą, ugotowana kasza jaglana M - oregano, garam masala W - sól jeszcze odrobinę
Powroty do swojego domu są zawsze fajne...choć podróż nocnym autobusem tym razem przypominała podróż nepalskim środkiem transportu, było przyjemne...joga na siedząco i na śpiocha ma swoje uroki. Wróciłam do domu i do pustej lodówki. Plecak był ciężki, jednak tym razem nie zabrałam ani grama maminego jedzenia...bo przecież wciąż nie mam się w co ubrać... Ale dostałam cukinię...postanowiłam upiec placki. Nie robię tego często...hm, mogę nawet szczerze napisać, że nie robię tego wcale, więc inauguracyjny pierwszy raz wyszedł przepysznie i chyba zacznę częściej rozpieszczać podniebienie takimi smakami. I tak się zastanawiam, dlaczego usuwa się gniazda z pestkami z cukinii, skoro nadają się wyśmienicie do placków...macie jakieś pomysły na ten patent?
A do placków potrzeba nam: cukinia starta na tarce na dużych oczkach - mniej więcej jedną mniejszą, ja wzięłam 1/3 dużej cebulka młoda potraktowana jak jej koleżanka powyżej siemię lniane oliwa z pestek winogron, bądź jakakolwiek sól morska kurkuma natka pietruszki kasza kukurydziana bazylia
A wg pięciu przemian miesza się wszystko w misce w takiej oto kolejności: Z - cukinię zetrzeć na tarce M - cebulę również Z - dodać oliwę - łyżkę, kaszę kukurydzianą w ilości takiej, aby trochę to zagęścić, tak może ze trzy łyżki M - czarna gorczyca i odrobina masali, bazylię W - sól morska D - natka pietruszki O - kurkuma Z - siemię lniane
Wymieszać wszystko szybko i smażyć na oliwie. Ja podałam z płatkami świeżego oregano, śmietaną orkiszową i marchewką ze szczypiorkiem...
Eksperymentów czas nastał ponownie...a to wszystko z powodu braku żółtego sera. Po wielkich trudach udało mi się w kuchni zaczarować jedzenie proszkowanym agarem i płatkami drożdżowymi...czasem kupno tych dwóch rzeczy graniczy z cudem, bo albo agaru nie ma od tygodni w sklepie ze zdrową żywnością, albo po płatki należy się udać do Rybnika, gdzie pani ściągnęła je z hurtowni w ekspresowym tempie. No i udało się wyczarować ser pysznie pachnący udekorowany bazylią cytrynową z własnego balkonowego ogródka. A to, czego potrzebujemy: szklanka namoczonych i uprażonych orzechów nerkowca i migdałów 3 łyżki płatków drożdżowych orzechy włoskie też uprażone 5 łyżek agaru suszone pomidory, bazylia, oregano, czarna gorczyca, sól, kurkuma kilka kropel soku z cytryny 2 szklanki wrzątku I tak, według pięciu przemian to nastąpiło... O - orzech uprażone zalać wrzątkiem i zmiksować zawartość włożyć do garnka, wstawić na mały ogień O - orzechy włoskie uprażone Z - suszone pomidory M - oregano, bazylia, czarna gorczyca W - agar, sól D - klika kropel soku z cytryny O - kurkuma, płatki drożdżowe Wymieszać wszystko, podgotować chwilkę i przełożyć do pojemniczka, aby zastygło spokojnie:) Orzechy nauczyłam się moczyć najpierw we wrzątku, a w dalszej kolejności prażyć. Orzechy bowiem bardzo często stanowią doskonałą pożywkę dla grzybów w naszym organizmie, prażenie je zabija i nadaje cudowny smak i zapach... Udekorowałam bazylią cytrynową... SMACZNE(V)EGO...
Lubię gotować...i dzielić się tym, co stworzę w swoim azylu kuchennym z innymi, szczególnie upodobałam sobie ludzi, z którymi już ponad rok dzielę jeden weekend w miesiącu, w mieście Łodzi... I choćbym nie wiem, jak była padnięta...piątkowa grupa ashtanga yogi, której dowodzę, daje mi tyle energii, że tworzę wyjątkowości...tak mówią te wyjątkowe duszyczki... Tym razem, nie mogłam inaczej...po tygodniowym szkoleniu w Pokrzywnej, po poście od kuchni, jak wparowałam do blatu, to w te pędy zaczęłam tworzyć, co mi w sercu zagrało... Postanowiłam zrobić tym razem coś na niesłodko...z channa masalą, jak przystało na dobrze doprawioną ciecierzycę...
Ciasto na muffinki: D - mąka pszenna razowa O - kurkuma Z - mlek kokosowe, oliwa M - przyprawa do pizzy, ale bez glutaminianu sodu, oregano W - soda oczyszczona, sól, woda
i ewentualnie, jak przelaliśmy wody, t podsypać mąką pszenną razową Wszystko ładnie i zgrabnie zagniotłam, wstawiłam do lodówki na jakiś czas, a w tzw. międzyczasie robiłam serek jaglany i farsz do muffinek.
Farsz wygląda tak:
Z - olej kokosowy rozgrzałam na ceramicznej patelni, a następnie poddusiłam na nim M - por Po pewnym czasie dodałam do podduszonego pora Z - pieczarki M - tymianek, channa masala, curry szczyptę W - sos sojowo-grzybowy D - kilka kropel soku z cytryny O - kurkuma, podprażone ziarno siemienia lnianego Z - ciecierzycę z tahini M - czarną gorczycę Wcześniej namoczyłam ciecierzycę, ugotowałam i zmiksowałam z tahini, ale tak, aby kawałki ciecierzycy były widoczne w farszu, a żeby ciecierzyca stanowiła lepiszcze do farszu. Wyszło przepysznie...